Home  |  Królik  |  Papuga  |  Kanarek  |  Owczarek  |  Redakcja  |  Klub  |  Kontakt       królik - lapin Królik - kaninchen Królik - Rabbit

  • Home
  • Królik
  • Papuga
  • Kanarek
  • Gryzonie
  • Działka
  • Co nowego
  • Galeria  I
  • Galeria  II
  • Galeria  III
  • Mapa strony
  • Forum Trunia
  • Serwis Trunia
  • Zrób stronę
  • Przyjaciele
  • Literatura
  • Webcam
  • Zapytania
  • Redakcja
  • Lekarze
  • Ustawy
  • Banery
  • Leki
  • Ebook
  • Quiz
  • Linki
  • E-mail
  • Porady Trunia
  • Porady Trunia II
  • Porady Trunia III
  • Opis ras
  • Historia ras
  • Zdjęcia ras
  • Sterylizacja
  • Kastracja
  • Angora
  • Rozum
  • Rozród
  • Witaminy
  • Rośliny
  • Zioła
  • Zielnik
  • Historia ziół
  • Imiona
  • Gify królik
  • Gify poczta
  • Znaczki
  • Humor
  • Artykuły
  • Homeopatia
  • Komunikaty
  • Apel Animalsów
  •    
    Home Trunio Galeria   Lokator   Wybór   Dom   Krewni   Oswajanie   Jadłospis  
    Żywienie   Opieka   Choroby   Leczenie   Linki   Sałatki   Nowości   News   Literatura  

    Eksperymenty na zwierzętach między nauką a skandalem.

    Rzecz o wiwisekcji.


    WSTĘP

    Wiwisekcja - to eksperymentowanie na żywych organizmach. Doświadczeniom wiwisekcyjnym każdego roku poświęca się miliony zwierząt. W samych tylko Stanach Zjednoczonych ich liczbę szacuje się w granicach między 17 a 70 milionami. Różnica w szacunku ilości zwierząt ginących w czasie badań jest ogromna. Pytanie brzmi skąd tak duży margines błędu? Otóż w USA prawo The Animal Welfare Act wymaga od laboratoriów raportów co do ilości zwierząt, na któryh przeprowadza się eksperymenty. Jednakże to samo prawo nie uwzględnia myszy, szczurów, ani też ptaków, a te właśnie gatunki wykorzystuje się w znaczącej części doświadczeń.

    Ponieważ The Animal Welfare Act zwierząt tych we wspomnianym wymogu nie uwzględnia, laboratoria nie muszą meldować o wykorzystywaniu ich do wiwisekcji, w skutek czego można jedynie domniemywać dokładnej liczby zwierząt które składane są na ołtarzu nauki. Oprócz myszy i szczurów, do doświadczeń używa się również kolosalnych wręcz ilości chomików, świnek morskich, małp, żab i królików. Do eksperymentów wykorzystuje się również psy i koty. Niektóre ze zwierząt pochodzą z hodowli, inne do laboratoriów dostały się schwytane w pułapkę.

    EKSPERYMENTATORZY

    Jednym z największych sponsorów badań wiwisekcyjnych jest amerykański Narodowy Instytut Zdrowia - The National Institutes of Health [NIH]. instytucja ta w roku 1990 rozdzielając siedem bilionów dolarów, około 5 bln przeznaczyła na badania na zwierzętach. Z kolei amerykański Departament Obrony - Department of Defense - wydał w roku 1993 około 180 milionów dolarów na eksperymenty z użyciem 553 000 zwierząt. Liczba ta jest o 36% większa niż w poprzedniej dekadzie. W ramach badań militarnych, na zwierzętach testuje się między innymi skutki promieniowania, chemikaliów i innych podobnych, prowadzących do okaleczenia bądź śmierci procedur.

    Rozmiar: 9066 bajtów

    W badania wiwisekcyjne inwestują nie tylko agendy rządowe różnych państw, lecz także prywatne instytucje i komercyjne kompanie. Na zwierzętach sprawdzane są kosmetyki, środki depilujące, filtry. Rozmaite produkty wciera się w skórę zwierząt, nakłada na ich gałki oczne, zmusza się je do wdychania inhalowanych substancji. Ogolene z sierści świnki morskie po nałożeniu filtrów trafiają pod lampy kwarcowe, by zostala oceniona skuteczność środków chroniących skórę w czasie opalania. Im dłużej oko królika wytrzyma obecność szamponu na spojówce, tym szampon okazuje się "przyjaźniejszy".

    Obcinając ptakom dzioby i nakładając specjalne aparaty inhalujące, po raz n-ty udowadnia się, iż opary nikotynowe ewidentnie szkodzą zdrowiu. Testowane są nie tylko leki i kosmetyki - etap badań wiwisekcyjnych przechodzi również większość past do zębów. Bada się również bydło, by uzyskać lepsze mięso, a krowy dawały więcej mleka. Eksperymentuje się na owcach, by uzyskać na potrzeby przemysłu lepszą wełnę. Wyobraźni człowieka, gdy chodzi o zysk, nie ma granic. Wspomniana została kwestia wielokrotnych badań nad wpływem papierosów na otoczenie. Te eksperymenty budzą wyjątkowo silne kontrowersje.

    Warto przyglądnąć skrótowemu prześledzeniu tego zjawiska: Na Uniwersytecie w Nowym Jorku 42 koguty wystawiono na działanie ETS (dym tytoniowy wdychany z otoczenia), 6 godzin dziennie przez 5 dni w tygodniu przez 10 tygodni. Następnie ptaki zabito i zbadano wpływ dymu na rozwój oznak chorób serca. Inny przykład: na Uniwersytecie Kalifornijskim karmiono 64 króliki pokarmem bogatym w cholesterol by zwiększyć u nich zagrożenie chorobami serca. Były także eksponowane na ETS z papierosów Marlboro, 6 godzin dziennie przez 10 tygodni. Potem zabito je i badano oznaki arteriosklerory. Z kolei na Uniwersytecie Południowej Karoliny działaniu dymu tytoniowego poddano psy, aby zbadać rozmieszczenie osadów dymu w płucach.

    CZY TAKĄ DROGĄ MA PODĄŻAĆ NAUKA?

    Istnieje wiele powodów oponowania wobec wiwisekcji, z wieloma różnicami fizjologicznymi pomiędzy ludźmi, szczurami, królikami, psami, czy innymi gatunkami na czele. W czasie jednego z eksperymentów w 1989 roku 520 myszom i 520 szczurom przez długi czas podawano kontrolowane dawki substancji mineralnych. O ile u myszy znaczących zmian w organizmach nie było, o tyle u szczurów pojawiły się istotne problemy zdrowotne, z rakiem kości włącznie. Jeśli przy organizmach tak podobnych, jak mysie i szczurze, występują takie rozbieżności, jak można ludziom podawać leki przetestowane na królikach?

    Różne gatunki zwierząt reagują w odmienny sposób na jednakowe czynniki. To co zabija mysz, może nie działać na kota, a dla człowieka może powodować efekty uboczne. Rezultaty badań przeprowadzonych na zwierzętach mogą być też rozbieżne z przyczyn tak prozaicznych, jak wiek zwierzęcia, czy nawet stres wywołany warunkami laboratoryjnymi. Niebagatelny wpływ ma również dieta zwierzęcia.

    Przerażającym okrucieństwem jest fakt, że wiwisekcja nie jest wykonywana w celach zapewnienia ludziom pomocy medycznej, czy dla rozwoju nauki lecz dla potrzeb przedsiębiorców, którzy z przeprowadzania tych bezużytecznych testów, przy jednoczesnym zapewnieniu ku temu odpowiednich uwarunkowań prawnych, czerpią wymierne finansowe korzyści. Testy na zwierzętach nie zabezpieczają konsumentów przed niebezpiecznymi produktami, lecz służą, przy odpowiednie umodelowanym ustawodawstwie, do zabezpieczenia się korporacji od odpowiedzialnoaci prawnej za własne błędy produkcyjne czy celowe, ukryte oszczędności. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ocenia, że jedynie 200 leków wystarczyłoby do efektywnego zwalczania chorób, zaś 26 jest niezbędnych dla zdrowia.

    Tysiące lekarstw o takich samych składnikach, a różniące się tylko zastrzeżonymi nazwami i znakami graficznymi, produkowane jest dla zwiększenia zysku nieliczących się z moralnością firm farmaceutycznych. Gdyby wszystkie te produkty sprawdzić przy użyciu prawdziwych metod naukowych, ich nieefektywność byłaby oczywista, jednak w interesie ich producentów jest kamuflować ją poprzez pseudobadania w postaci wiwisekcji. Skutek tego procederu jest taki, że nieustannie ofiarami wiwsekcji padają... ludzie!

    Contregan - środek uspokajający, zanim został wycofany ze sprzedaży spowodował 100 tys. urodzeń kalekich dzieci i około 10 tys. poronień.

    Mexaform - środek na przeczyszczenie powodował chorobę SMON - w Japonii 200 tys. ludzi utraciło wzrok i władzę w nogach.

    Thalidomid - 10 tys. narodzonych dzieci bez rak i nóg.

    Z tych samych powodów wycofano ze sprzedaży m.in. Zonax, Flenax, Osmosin, Flosint, Eroldin, Coren - każdy z tych leków spowodował poważne skutki uboczne i wypadki śmiertelne mimo, że przeszedł pomyślnie testy na zwierzętach i został dopuszczony do sprzedaży.

    RÓŻNICE MIĘDZYGATUNKOWE

    Oto kilka przykładów substancji w znacząco odmienny sposób traktowanych przez organizmy człowieka i innych zwierząt:

    - amylinitrate - niebezpiecznie podnosi wewnętrzne ciśnienie w oczach psa, jednocześnie w oczach człowieka ciśnienie obniża

    - chloroform - stosowany jest jako środek przeciwbólowy dla ludzi, jednocześnie jest to substancja zabójcza dla psów

    - chlorpromazine - uszkadza wątrobę człowieka, choć u wielu innych ssaków efekt ten nie występuje

    - digitalis - lek nasercowy dla ludzi, u psów wywołuje niebezpiecznie wysokie ciśnienie krwi, właśnie z tego powodu lek ten początkowo był uznawany za niebezpieczny, a jego wprowadzenie do użytku zostało opóźnione o lata.

    - morfina - uspokaja szczury i ludzi, natomiast pobudza myszy i koty

    - novalgin - lek przeciwbólowy dla ludzi, u kotów wywołuje podniecenie i ślinienie się

    - penicylina - antybiotyk dla ludzi, śmiertelna trucizna dla świnek morskich, dr Florey, który oczyścił penicylinę stwierdził, że szczęśliwym zbiegiem okoliczności było to, że nie przetestował jej na świnkach morskich

    - strychnina - choć zabija człowieka, nie działa na świnki morskie, małpy, kury, gęsi



    ALTERNATYWNE METODY BADAŃ

    Z raportu amerykańskiego The Physicians Committee for Responsible Medicine wynika, że istnieją metody naukowe bez użycie zwierząt, któych wyniki są precyzyjniejsze, tańsze i mniej czasochłonne, niż tradycyjne metody oparte na testach na zwierzętach. O zależności tej piszą też inne źródła . Szczególnie czynnik czasowy okazuje się istotny, gdy chorzy latami muszą czekać, aż laboratoria udostępnią nowe leki. Co prawda uruchomienie metod alternetywnych samo w sobie pociąga znaczne koszty, jednakże koszty te są jednorazowe, bo samo ich eksploatowanie wymaga znacznie mniejszych nakładów, niż tworzenie coraz to nowych warunków eksperymentalnych gdy chodzi o zwierzęta.

    W trakcie badań nad rakiem testy z użyciem jednej substancji, przy metodach związanych z eksperymentowaniem na zwierzętach trwają cztery do ośmiu lat i pochłaniają conajmniej 400 000 dolarów. Tymczasem krótkoterminowe, kompletne nieraz po dniach, bądź tygodniach od ich rozpoczęcia, testy bez użycia zwierząt kosztują zwykle 200 do 4'000 dolarów. W Wielkiej Brytanii, w Royston, siedzibę swą ma Pharmagene Laboratories - jest to pierwsza kompania, która w procesie opracowywania i testowania leków wykorzystuje tylko i wyłącznie badanie pobranych ludzkich tkanek i nowoczesne technologie komputerowych symulacji.

    Te dwie metody w połączeniu ze współczesną wiedzą z dziedzin takich, jak biologia, biochemia, genetyka, czy farmakologia, pozwalają na bardzo dokładne Rozmiar: 12657 bajtów sprawdzenie przydatności leków przed ich wprowadzeniem do powszechnego użycia. "Po cóż wracać do zwierząt, gdy posiadamy informacje o ludzkich genach?" zapytał retorycznie w swej wypowiedzi dla Reuters współzałożyciel Pharmagene, Gordon Baxter.

    Również korporacja Avon Products, Inc., w której laboratoriach jeszcze przed czerwcem 1989 roku ginęło średnio 24'000 zwierząt rocznie, aktualnie do testowania swoich produktów stosuje wiele metod bez użycia zwierząt, w tym między innymi testy mikropróbek na ludzkiej skórze. Współcześnie możliwości komputerowej analizy w połączeniu z matematyką umożliwiają opracowywanie niezwykle dokładnych modeli bazujących na fizycznych i chemicznych strukturach i właściwościach badanych substancji. Modele te umożliwiają przeanalizowanie w jaki sposób substancja ta zachowa się w interakcji z innym modelem, na przykład danego organu.

    Ten dział nauki stał się na tyle precyzyjny i mający szerokie możliwości i perspektywy, iż korporacja IBM na początku marca 2001 roku zapowiedziała utworzenie oddziału, który w ramach wspierania technologii farmaceutycznej i biotechnologii miałby między innymi przygotowywać projekty symulacji do wykorzystania przy opracowywaniu medykamentów. Innym zadaniem oddziału ma być prowadzenie badań, dzięki którym prace symulacyjne byłyby tańsze i szybsze.

    Nie da się ukryć, iż jedną z efektywniejszych metod alternatywnych jest zwykła analiza statystyczna i archiwalna [sic!]. Wiele testów, w których ginęła, bądź była okaleczana ogromna ilość zwierząt, można by uniknąć, gdyż były one przeprowadzane już wcześniej - a po coż badać po raz n-ty to, co jest już doskonale poznane? W cywilizacji informacyjnej reakcje, które zostały już doskonale opisane i z katalogowane są przecież dostępne badaczom i nie trzeba powtarzać eksperymentów. Nie potrzeba też setek badań, aby po raz kolejny udowodnić, że dym papierosowy jest niezdrowy.

    Nie da się też pominąć faktu istnienia ochotników do badań - osób śmiertelnie chorych, skazańców, ale też zwykłych wolontariuszy. Dotyczy to również Polski - w czasie happeningu antywiwisekcyjnego, jaki się odbył w Katowicach w trakcie Międzynarodowego Dnia Przeciw Wiwisekcji, uczestnicy Mission Human [aktualny Ośrodek Działań Alternatywnych "OK!"] przedstawili listę ochotników, którzy gotowi są poddać sie badaniom leków na własnych organizmach.


    CO TY MOŻESZ ZROBIĆ?

    1. Pamiętaj, że wielu z chorzeń, na które leki badane są w laboratoriach wiwisekcyjnych, czyli głównie kłopoty z krążeniem czy rak, można uniknąć dzięki odpowiedniemu stylowi życia - istotnymi czynnikami jest tu dieta (bez nadmiaru tłuszczu), czy chociażby rzucenie palenia.

    2. Kupując produkty sprawdzaj na etykietach, czy nie są one testowane na zwierzętach [napis "non tested on animals" lub podobny]. Bojkotuj też firmy wiwisekcją się zajmujące. Zwróć jednak uwagę, na fakt, iż produkt nie jest testowany to mogą być testowane jego składniki.

    PRZYPISY:

    Orlans, F. Barbara, "Data on Animal Experimentation in the United States: What They Do and Do Not Show," Perspectives in Biology and Medicine, 37, 2. Winter 1994.

    Stoller, Kenneth, M.D., "Animal Testing: Why a Doctor Opposes It," The Orlando Sentinel, June 25, 1990.

    Krizmanic, Judy, "Military Increases Animal Experiments," Vegetarian Times, August 1994.

    BUAV - Campaign Raport - Wiosna '95.

    Reuters, British Company Pioneers Non-Animal Tests,? 29 Aug. 1996.

    Barnaby J. Feder, ?Beyond White Rats and Rabbits,? The New York Times, 28 Feb. 1988, Sec. 3, p. 1.

    Na podstawie: PETA, Mission Human, BUAV.

    http://www.baza.cowboy-78.pl/index2.php?option=com_content&do_pdf=1&id=32

    http://www.wegetarianie.pl/Reviews-index-req-showcontent-id-7.html

    http://viva.eko.org.pl/art9.htm

    http://www.szalonykowboj.com/szalonykowboj/ramki.asp?strInitials=12800800EN0

    http://fwz.jawsieci.pl/protestujemy-wiwisekcja/index.htm

    http://arka.strefa.pl/wiwisekcja.html

    http://www.wegetarianie.pl/Article1289.html

    http://lalucza.bzzz.net/lalucza/tekstyy/wiwisekcja.html

    http://ok.jawsieci.pl/pl-testy/

    http://www.wolfpunk.most.org.pl/vivi.htm


    Szukaj towarów z takim znaczkiem




    Wstawione teksty są fragmentem książki
    Milly Schar-Manzoli pt. 'Holokaust-wiwisekcja dzisiaj'.
    Tłumaczenie: Roman Rupowski, wyd. Vega!POL
    www.vegapol.most.org.pl
    www.vegapol-alf.prv.pl
    www.szalonykowboj.com


    Poniżej wstęp do wznowionego wydania książki HOLOKAUST - wiwisekcja dzisiaj (wyd. "Vega!POL", 2006). Książkę można zamówić w portalu Wegetarianie.pl pośród pozostałych książek tego wydawnictwa pod adresem www.vegapol.wegetarianie.pl.


    Badania konsumenckie, badania wrażliwości i manipulacje genetyczne

    Kosmetyka i króliki

    W maju 1991 r. Rada Federalna, w związku z planowanymi zmianami Federalnego Prawa Ochrony Zwierząt ogłosiła możliwość wprowadzenia zakazu wykonywania eksperymentów na zwierzętach w przemyśle kosmetycznym. Czy zakaz ten zostałby wprowadzony czy też nie, właściwie nic by to nie zmieniło. W tym samym czasie położono bowiem nacisk na "konieczność" wykonywania badań w celu ochrony życia, ludzkiego zdrowia, środowiska naturalnego". (Deklaracja Federalnego Ministerstwa Finansów).

    Jest to strategia psychologiczna. Obiecuje się kroplę, a zatrzymuje dla siebie ocean powtarzając w nieskończoność to samo kłamstwo - eksperymenty na zwierzętach są konieczne dla ochrony ludzkości, zdrowia i środowiska. Tymczasem, miliony ludzi umiera, choruje, doznaje paraliżu, ślepnie, głuchnie, zapada na schizofrenię lub zostaje upośledzonych z powodu produktów testowanych na zwierzętach - leków, szczepionek, wszelkiego typu artykułów konsumpcyjnych - podczas gdy środowisko naturalne ulega stopniowej degradacji, będąc, podobnie jak ludzie, zatruwane substancjami chemicznymi.

    Jak długo będą istnieć zwierzęta, tak długo dziedziny przemysłu będą gotowe do ich krojenia, nie narzekając na brak zajęcia. Wyrażenia "absolutna konieczność" i "niezbędne minimum" zostały wymyślone przez osoby popierające doświadczenia na zwierzętach i w ich interesie leży ich kontynuowanie. Z pewnością nie przez przypadek wyrażenia tego typu stały się w ostatnich latach sloganem przemysłu chemicznego, uniwersytetów i ich reprezentantów. W ten sposób sprawia się wrażenie, iż rzeczywiście istnieją eksperymenty, które są "konieczne" i "nieodzowne" dla ludzkiego zdrowia. Co więcej, wyrażenia takie jak "absolutna konieczność" i "niezbędne minimum" nie mają logicznego sensu. W istocie, z naukowego punktu widzenia zaistnieć mogą tylko dwie możliwości:

    1. Eksperymenty na zwierzętach dostarczają wiarygodnych, rzetelnych danych, więc wszystkie są "konieczne" i "niezbędne".

    2. Eksperymenty na zwierzętach nie mają naukowych podstaw, dlatego żadne tego typu doświadczenia nie powinny być wykonywane, ponieważ wszystkie z nich są zbyteczne, szkodliwe i odpowiedzialne za obecne lub potencjalne szkody.

    Oczywiste jest, że Ci, którzy opowiadają się za rzekomą "koniecznością" i "niezbędnością" wykonywania pewnych eksperymentów w niektórych dziedzinach, jednocześnie uważając je za niekonieczne i zbędne w innych dziedzinach, wypowiadają sprzeczność.

    Kolejny fakt - przez lata, organizacje otwarcie popierające eksperymenty na zwierzętach i udzielające im wsparcia przyjmują postawę przeciwników wiwisekcji, gdy chodzi o zakaz wykonywania testów w przemyśle kosmetycznym. Lecz jeśli trzeba się odnieść do wszystkich eksperymentów na zwierzętach, wtedy maska opada. Wówczas mamy do czynienia z organizacjami, które wspierają interes przemysłu farmaceutycznego i uniwersytetów wykonujących doświadczenia na zwierzętach. Podejrzenie, że te organizacje nie są otwarte, lecz potajemnie bronią interesów całego imperium wiwisekcyjnego wydaje się być w pełni usprawiedliwione.

    W wielu przypadkach ustępstwa służą jedynie nabywaniu większej wiarygodności. Kwestia kosmetyków jest nagłaśniana przez niektórych dlatego, że jest popularna i działa na wyobraźnię ogółu. Z powodu nie doinformowania, większość społeczeństwa jest skłonna wierzyć, że rzeczywiście jakieś eksperymenty są "konieczne" a inne "zbyteczne". Tak jakby nauka mogła negować swoje zasady, tak jakby pewne eksperymenty na zwierzętach mogły dostarczać wartościowych danych, a inne nie - w zależności od branży, w której są wykonywane! Tym sposobem, absurd ten jest przemieniany w psychologiczną strategię pogrążającą się w oceanie głupoty, skąd widać tylko jedną rzecz - oszustwo popełniane na koszt zwierząt i społeczeństwa.

    Jak potwierdzają oficjalne statystyki, eksperymenty na zwierzętach wykonywane w Szwajcarii w celu testowania towarów konsumpcyjnych stanowią około 12-13% eksperymentów oficjalnie zarejestrowanych, wymagających lub nie oficjalnego pozwolenia. (Rocznik Statystyczny miasta Bazylea, 1989). Spośród tych 12-13%, testy w kosmetyce przypuszczalnie stanowią 0,5-1%, a może jeszcze mniej, ponieważ większość dóbr konsumpcyjnych stanowią leki, detergenty, pestycydy, farby, barwniki, wyroby plastykowe, itd., które są poddawane tzw. "testom bezpieczeństwa", zanim zostaną dopuszczone do sprzedaży na rynku. Ponieważ wiele produktów kosmetycznych sprzedawanych na rynku szwajcarskim importowanych jest z zagranicy (dlatego eksperymenty na zwierzętach wykonywane są za granicą), a Szwajcaria nie należy do Unii Europejskiej, kraju tego nie dotyczy niechlubny projekt Unii Europejskiej, nakazujący powtarzać wszystkie eksperymenty na zwierzętach w celu przetestowania około 3 000 surowców używanych do wyrobu produktów kosmetycznych. (Testy, które już zostały robione i powtarzane, lecz które - podobnie jak wszystkie testy na zwierzętach - dostarczają błędnych danych i które wciąż powodują obrażenia, alergie i poważne choroby u osób używających kosmetyków testowanych na zwierzętach).

    Mówiąc o wydaniu "zakazu" testów w szwajcarskim przemyśle kosmetycznym i równocześnie opisywanie pozostałych eksperymentów jako testów "zdrowotnych", które to określenie powoduje że są niekwestionowane, oznacza wspieranie interesów przemysłu chemicznego i farmaceutycznego, jak również obronę eksperymentów przeprowadzanych na uniwersytetach. W rzeczywistości, wiele produktów kosmetycznych sprzedawanych jest jako farmaceutyki, sprawiając wrażenie jakby były one produktami przemysłu farmaceutycznego! W konsekwencji, podejrzenie, że niektórym organizacjom chodzi nie tyle o ochronę oczu królików przed bolesnymi testami, co o ukrywanie prawdy przed opinią publiczną, wydaje się mieć uzasadnione podstawy.

    Horror Testów Draize'a i ich naukowe fiasko

    Organizacja ILDAV domaga się zakazu wszelkich eksperymentów, a zwłaszcza zakazu testów w przemyśle kosmetycznym. W rzeczywistości, wszystkie eksperymenty na zwierzętach muszą być postrzegane w tym samym świetle - z naukowego punktu widzenia są one mylne, fałszywe i zawodne; z etycznego punktu widzenia - są niedopuszczalne.

    "Test Draize'a" wziął swoją nazwę od nazwiska jego wynalazcy (Johna Draize); wykonuje się go do testowania kosmetyków na oczach i skórze królików. W rzeczywistości, są dwa testy - Test Skóry Draize'a i Test Oczu Draize'a. Testy te, to tortury na skalę masową, w ramach których wielka liczba królików uwięziona jest w specjalnych przyrządach unieruchamiających ich szyje i łapy. W celu przeprowadzenia testów skóry, najpierw goli się skórę tylnej części zwierząt (głównie królików), a potem na ogolone miejsce przykleja się plaster i energicznie odkleja się go, cztery lub pięć razy, aż również skóra "odklei się" od tkanki mięśniowej. Następnie otwartą ranę zakrapia się dezodorantem lub płynem kosmetycznym w celu wykonywania testów. Całe to miejsce jest pokryte sterylizowaną gazą lub bandażem. Zwierzęta pozostają pod obserwacją przez 10 dni. Rany, które się formują na otwartym mięsie, są badane, rozcinane i znów przykrywane. Test Skóry Draize'a stosuje się także do testowania mydła. Proceder ten pokazuje nieobliczalną głupotę eksperymentów na zwierzętach - mydło używa się do mycia zdrowej skóry ludzkiej, a nie do otwartych ran królików!

    Test Oczu Draize'a polega na zakrapianiu lub wszczepianiu testowanej substancji do zwierzęcych spojówek lub rogówek używając do tego pipetki lub strzykawki. Do tego testu także wykorzystuje się głównie króliki. Zwykle testy wykonuje się na jednym oku, a drugie, dla porównania, pozostaje nietknięte. Pierwszą reakcją nieszczęsnego zwierzęcia jest obfite łzawienie oka, następnie, dzień po dniu, rogówka, spojówka i tęczówka ulegają zmianie. Oko jest zakażone, wykazuje stan zapalny, staje się chore i stopniowo zostaje wypalone przez syntetyczne substancje, które je nieodwracalnie niszczą. Ślepota pojawia się, gdy napuchnięte oko przemienione w ropiejącą gałkę jest niczym więcej niż palącym bólem w głowie zwierzęcia. Wtedy oko jest wydłubywane, badane, poddawane testom anatomicznym, etc.

    W niektórych laboratoriach króliki zabija się przed wydłubaniem oczu, w innych z kolei zwierzęta trzyma się żywe, tak by wykorzystać drugie, wciąż jeszcze zdrowe oko. Jest to także sposób zaoszczędzenia pieniędzy. Kremy, szminki, pomadki, płyny, proszki, spraye, tusze do rzęs, emalie do paznokci, płyny do twarzy, ciała i włosów, szampony, olejki do masażu i kąpieli... wszystko co można zaliczyć do kosmetyków i co zostało wyprodukowane na bazie surowców syntetycznych musi być testowane na zwierzętach. Czasami, także produkty pochodzenia naturalnego zanim trafią na rynek muszą być testowane na zwierzętach, jeśli wymagane jest to w krajach, w których mają być sprzedawane.

    W Szwajcarii istnieją specjalne rozporządzenia regulujące testy na surowcach pochodzenia chemicznego używanych w przemyśle kosmetycznym. Rozporządzenie z 12 lutego 1970 r. ( art. 4, paragraf 4), zaleca wykonywanie testów toksyczności na myszach, a art. 3 wymienia listę substancji farmakologicznych wykazujących "kosmetyczną skuteczność", z których wiele ma działanie kancerogenne! W rzeczywistości, wśród ponad 150 substancji wymienia się chloroform, formaldehyd, sześciochlorekfenylu, fenacetynę, itd. - wszystkie z nich, jak podaje literatura medyczna, powodują u ludzi nowotwory złośliwe. Jakkolwiek, prawdopodobnie dla szczurów i królików substancje te nie są kancerogenne. Dlatego są one spokojnie wprowadzane na rynek w pełnym przekonaniu, że reakcje zwierząt są takie same jak ludzi. 15 sierpnia 1985 r. wpływowe amerykańskie pismo medyczne The Medical Letter poruszyło bardzo niepokojący problem - sztuczne estrogeny, które nadszarpnęły reputację kilku produktów kosmetycznych. Estrogeny, a mówiąc ściślej, syntetycznie wyprodukowane hormony takie jak estradiol, znajdują się zwłaszcza w kremach do twarzy, ciała i włosów, a o ich działaniu kancerogennym wiedziano od lat.

    Absorbowane przez skórę kremy zawierające estrogen wprowadzają do organizmu substancje kancerogenne sprzyjające rozwojowi raka u tych, którzy pragnęli stać się piękniejsi. Inne efekty uboczne ich oddziaływania, to stany zapalne i wrzody skóry, rozrost gruczołów piersiowych u mężczyzn (W USA młodzi mężczyźni, którzy zbyt często używali estrogenowych kremów do włosów musieli przechodzić mastektomię, tj. operację odjęcia piersi), krwotoki u kobiet po menopauzie, itp. Należy podkreślić także fakt, że jeśli pewne kręgi medyczne ujawnią tego typu skandal, to ani urzędnicy-legislatorzy, ani też producenci nie zwracają na to uwagi - w większości przypadków nie ma obowiązku podawania składników danego kosmetyku na jego etykiecie! Kompozycja danego produktu pozostaje tajemnicą firmy.

    W 1978 r. najbardziej prestiżowe angielskie pismo medyczne The Lancet ujawniło, że stosowanie pewnej farby do włosów może powodować raka. Głównym jej składnikiem za to odpowiedzialnym był diaminosol, substancja, która występuje w składzie prawie wszystkich barwników i która oprócz działania rakotwórczego powoduje także niszczenie chromosomów komórek krwi.

    Jak zwykle, kiedy efekty uboczne jakiegoś produktu wyjdą na światło dzienne, zamiast wycofać ten produkt z rynku, producenci czynią wysiłki, by ocalić swoje zyski. Produkt ten pozostaje na rynku, podczas gdy oni zajmują się tworzeniem legalnego alibi poprzez powtarzanie wszystkich testów na zwierzętach. Nakazane prawnie testy są jedynymi oficjalnie uznawanymi, przed dopuszczeniem pewnych produktów na rynek i w ten sposób producenci są chronieni przed wszelką odpowiedzialnością. Chyba nigdzie nie widać tego tak wyraźnie, jak w przypadku eksperymentów na zwierzętach - jak przepisy prawa, które z premedytacją ignorują oczywisty naukowy błąd eksperymentów na zwierzętach, są przygotowywane i wspierane przez przemysł chemiczny.

    W tym szczególnym przypadku należy powiedzieć, że nie mogą oni zrobić nic lepszego prócz "karmienia zwierząt laboratoryjnych tymi farbami". W Niemczech tym sposobem pojono króliki 25 butelkami farby do włosów! Neue Blatt, No 33, 1978). Osiem lat później (listopad 1986) sytuacja się nie poprawiła - Bundesgesundheitsamt (BGA, Niemieckie Ministerstwo Zdrowia) wciąż zwracało uwagę na istnienie kancerogennych substancji w kosmetykach testowanych na zwierzętach, na przykład - rakotwórcze tlenki etylenu. A było to w okresie, kiedy makabryczna farsa zwierzęcych eksperymentów podążała pewnie swym kursem, także w sektorze kosmetycznym.

    Wobec skandalów wokół formaldehydu (niewątpliwie uznanego za kancerogenny przez wiele autorytetów medycznych, m.in. Amerykański Instytut Raka w Bethesda i Komisję Naukową Unii Europejskiej), można by sądzić, iż ta substancja chemiczna zniknie z rynku. Wprost przeciwnie! Formaldehyd jest nadal używany jako środek ochronny i odkażający w kosmetykach takich jak szampony, mydła i płyny do kąpieli. Aż do 1986 r. był on podstawowym składnikiem tabletek sprzedawanych w aptekach bez recept do odkażania jamy ustnej w przypadkach przeziębień, grypy, opryszczki, itp.

    Produkt zwany Formitrol (Wander AG, Berno) był łatwo dostępny w aptekach, tak że każdy mógł go kupić bez recepty, również dzieci. Co więcej, był on na rynku przez co najmniej pół wieku, wchodząc w skład domowych apteczek. Matki dawały go dzieciom chorującym na grypę, które brały go do szkoły ze swoim śniadaniem. Formitrol został wycofany z handlu w 1988 r., potajemnie, bez żadnych wyjaśnień z czyjejkolwiek strony odnośnie szkód zdrowotnych jakie zapewne wyrządził kilku pokoleniom na przestrzeni ponad pół wieku.

    Syntetyczne szampony, które pojawiają się na rynku po rutynowych testach na zwierzętach zawierają inne szkodliwe substancje: octipyrene, trójchlorowodorofenol, propylen, glikolid, oleje sylikonowe, pyriton,  itd. - substancje w większości kancerogenne, powodujące zmiany w gruczołach łojowych (małe gruczoły na skórze wydzielające łój) i sprzyjające powstawaniu egzem (Financial Times, 27 sierpnia 1985 r.). Publikacja naukowa w Il Medico (październik 1986) potwierdziła, że syntetyczne kosmetyki rujnują skórę, powodując także choroby dermatologiczne. Dla kosmetyków jest to realne ograniczenie. Dla ścisłości, Il Medico przedstawia to w następujący sposób: "Choroby dermatologiczne i alergie będące skutkiem używania kosmetyków są obecnie bardzo rozpowszechnione". Stwierdzenie to poparte jest dowodem - imponującą listą substancji farmakologicznych używanych w kosmetykach, które niszczą skórę: antybiotyki, syntetyczne witaminy, leki psychofarmakologiczne, środki przeczyszczające, środki przeciwbólowe, leki poprawiające krążenie, itd. Ludzie wierzą, że używają bezpiecznych "gwarantowanych" kosmetyków, ponieważ sprzedają je apteki! Syntetyczne produkty, będąc skomponowane z nienaturalnych surowców, są źle przyswajane przez skórę, której normalny proces oddychania ulega zaburzeniu. W konsekwencji staje się ona zwiotczała i pomarszczona. Naturalnie, silne interesy ekonomiczne wspierające przemysł kosmetyczny poszukują sposobów jego ochrony, jak w przypadku przemysłu farmaceutycznego. Cosmetic Journal (No 2, 1980) popiera rzekomą konieczność eksperymentów na zwierzętach w kosmetyce, tak jak przemysł farmaceutyczny popiera eksperymenty do testowania leków.

    Dobre wieści nadeszły z Padwy, gdzie grupa pod kierownictwem prof. Antonio Bettero (współpracownika ILDAV) odkryła nową metodę testowania kosmetyków, która nie wymaga wykorzystywania zwierząt. Metoda ta opiera się m.in. na reakcjach wykazywanych przez ludzkie łzy, a nie na reakcjach oczu królika, którego tkanki są odmienne od ludzkich. Jak wszyscy wiedzą, istnieją produkty kosmetyczne pochodzenia roślinnego, nie testowane na zwierzętach. Jasne jest, że powinno się preferować tego rodzaju produkty.

    Laboratorium Toksykologii Wojskowego Centrum Atomistyki i Chemii w Lattigen 19 listopada 1980 r. Max Keller zorganizował demonstrację antywiwisekcyjną w Bernie planowaną w okolicy nowego Laboratorium Toksykologii Wojskowego Centrum Atomistyki i Chemii w Lattigen, w pobliżu Jeziora Spiez, w celu zaprotestowania przeciwko eksperymentom na zwierzętach, wykonywanym w celu testowania efektów gazów bojowych. Wiadomości o tych eksperymentach zaczęły napływać począwszy od lat siedemdziesiątych, lecz w 1977 r. Rada Federalna zmieniła istniejący stan rzeczy podczas dyskusji dotyczącej Federalnego Prawa Ochrony Zwierząt. Przy tej okazji Minister Finansów zadeklarował, że w Szwajcarii nie będą wykonywane żadne eksperymenty dla celów wojskowych ani w przemyśle wojennym, ani w infrastrukturze wojskowej, ani też w dziedzinie nawigacji przestrzennej. Jednak fakty zaprzeczają temu stwierdzeniu. Wchodząca w skład Rady Federalnej, pani Hedi Lang, później zakwestionowała stanowisko Rady Federalnej (1980), pytając o wyjaśnienia. W rzeczywistości, eksperymenty na zwierzętach są nadal przeprowadzane w Centrum Atomistyki i Chemii w Spiez (do które go należy powyższe Laboratorium Toksykologii), jak później przyznała to Rada Federalna. Według oficjalnego wyjaśnienia, małe gryzonie są poddawane testom na gazy paraliżujące układ nerwowy i eksperymenty te wykonywane są w zgodzie z Federalnym Prawem Ochrony Zwierząt.

    W 1978 r niektóre gazety przyciągnęły uwagę czytelników sensacyjną wiadomością - prof. Brunetto Chiarelli z Florencji (Włochy) parający się inżynierią genetyczną stworzył człowieka-małpę. Przez lata całe nie brakowało absurdów w dziedzinie manipulacji genetycznej - w celu uzyskania nowego typu mięsa krzyżowano kozy ze świniami, próbowano wyhodować super-mysz (6 lub 7 razy większą od normalnej), królika-giganta, a także gigantycznych rozmiarów bydło i świnie w celu zwiększenia dochodów hodowców i supermarketów. Jednak są także i ludzie, którzy przeprowadzają manipulacje genetyczne bez wzglądu na aspekty ekonomiczne. Tyczy się to dr Waltera Pierpaoli, który pracował w różnych laboratoriach szwajcarskich przez 30 lat. Dr Pierpaoli produkuje hybrydy (kombinacje dwóch różnych ras zwierząt w obrębie tych samych gatunków) i także chimery (kombinacje dwóch zwierząt różnych gatunków), wykorzystując do tego głównie myszy i króliki. Poniżej mamy tego niewielki przykład:

    Gruczoł nadnerczy oraz grasica młodej myszy (w wieku 4-8 tygodni) zostały wszczepione do organizmu innej myszy. Dwa tygodnie po transplantacji zwierzęta te zostały zabite, a wszczepiona grasica i gruczoł nadnerczy poddane zostały badaniom". (W. Pierpaoli, E. Sorkin, Experientia, nr 28, 1972, str. 851).

    W 1975 r. dr Pierpaoli opisał, w jaki sposób udało mu się wywołać białaczkę u młodych myszy z pomocą napromieniowywania, iniekcji do otrzewnej i zahamowania pracy przysadki mózgowej (Nature, nr 5498, marzec 1975, str. 334, 335).

    Dwa lata później opisał on dwa analogiczne eksperymenty przeprowadzane jednocześnie w Centrum Chirurgii Eksperymentalnej w Davos i w Laboratorium Hoffmann-La Roche w Bazylei. Komórki śledziony myszy w wieku 4-6 miesięcy wszczepiono do ich żył. Wykonano przeszczepy skóry, do których uzyskano surowiec od myszy-dawcy. Mysz, na której dokonywano przeszczepów została na 8 dni unieruchomiona przy pomocy specjalnego gorsetu. (Cellular Immunology, Vol. 29, No. 1. marca 1977).

    Tymczasem, dr Pierpaoli wraz z innymi współpracownikami (w tym z dr H.G. Kopp z Instytutu Farmakologii Uniwersytetu w Zürichu) wykonywali manipulacje hormonalne mające na celu dodanie cech męskich zwierzętom płci żeńskiej. Manipulacje te polegały na usunięciu jajników samicy myszy, której tydzień wcześniej wycięto grasicę. Następnie zwierzętom tym wszczepiono testosteron, wstrzyknięto wołowe hormony, nafaszerowano substancjami chemicznymi i w końcu wyssano z nich całą krew "rano pomiędzy 9.00 a 11.00". Dr Pierpaoli oświadczył (w British Journal of Cancer, No. 35, 1977, str. 621): "Wśród obserwacji poczynionych podczas tych eksperymentów były następujące spostrzeżenia: maskulinizacja i faszerowanie lekami (w przypadku Dwumetylobenzatracenu, DMBA) spowodowało u myszy białaczkę i raka".

    Zastanawiające jest, czy nowotwór lub jakaś forma białaczki była kiedykolwiek spowodowana u ludzkich pacjentów po wstrzyknięciu "wołowych hormonów", DMBA i po ich sztucznej maskulinizacji. Nie ma potrzeby komentarza całego tego nonsensu. To samo tyczy się myszy, torturowanej na różne sposoby, na której wykonywano przeszczepy skóry i która była faszerowana lekami w celu badania efektów przeciwodrzuceniowych; następnie były one trzymane przez 6 do 8 miesięcy w laboratorium.(W. Pierpaoli: The Journal of Immunology<, Vol. 120, No. 5 maj 1978, str. 1600 i Cellular Immunology, No. 52, 1980, str. 62-72). W 1980 r. dr Pierpaoli we współpracy z dr Maestroni, napromieniował kilka królików i przy pomocy strzykawki usunął ich szpik kostny. (Immunology Letter, No. 1, 1980, str. 255-258). Były tam też chimery - króliki z przeszczepionym szpikiem myszy i vice versa.(Cellular Immunology, No. 57, 1981, str. 219-228).

    Na początku lat osiemdziesiątych dr Pierpaoli przeniósł się do Kantonalnego Instytutu Patologii w Locarno-Solduno, gdzie wciąż wykonuje transplantacje szpiku kostnego. Jak wiele zwierząt zostało użytych podczas tych serii eksperymentów? Dr Pierpaoli sam daje nam pewne o tym wyobrażenie w swych kilku raportach, które podpisał w 1981 r., gdy był dyrektorem Institut für Integrative Medizin w Ebmatingen. Od czerwca do grudnia 1980 r. do transplantacji szpiku kostnego użyto 450 myszy. Natomiast do transplantacji szpiku kostnego, przeszczepów skóry i wycięcia wątroby od stycznia do listopada 1981 r. użyto 710 myszy. Ogółem 1 160 myszy na pojedyncze badanie w ciągu jednego roku badań!

    Test LD-50

    LD-50 to skrót od Lethal Dose 50% (Zabójcza Dawka 50%). Test ten jest przeprowadzany zawsze wtedy, gdy planuje się wejście na rynek jakiś nowych produktów. Jest on stosowany zwłaszcza do testowania leków, lecz także innych dóbr konsumpcyjnych. Do tego testu wykorzystuje się głównie małe gryzonie lub psy. Stosuje się następującą procedurę - przy pomocy probówek, rurek czy lejków, do żołądka zwierzęcia laboratoryjnego wprowadza się duże ilości testowanego produktu. W pierwszym teście - jest to maksymalna ilość, która w następnych testach jest stopniowo zmniejszana.

    Zwierzęta wymiotują, odczuwają ból, doznają oparzeń wewnętrznych ścian przełyku i żołądka (przypuszczalnie także jelit, gdy testowany produkt tam dociera), stają się nadpobudliwe albo senne, rozwijają się u nich alergie, egzemy oraz inne choroby i dolegliwości. Większość zwierząt ginie. Podczas pierwszego testu mogą umrzeć wszystkie lub prawie wszystkie zwierzęta, ponieważ faszeruje się je maksymalną ilością testowanego produktu.

    Wraz ze zmniejszanymi za każdym razem dawkami testowanego produktu, do każdego kolejnego testu używa się nowych zwierząt z tego samego gatunku i tej samej liczby. Często pierwszy test zaczyna się na różnych grupach zwierząt z różnego gatunku, na przykład na 30 królikach, 30 szczurach, 30 myszach i 30 psach. Następne testy wykonuje się na takiej samej liczbie zwierząt z tych samych gatunków. Zmieniają się tylko same zwierzęta, ponieważ poprzednie osobniki już umarły, albo są umierające.

    Ponieważ ilość testowanego produktu, jakim faszeruje się zwierzęta zmniejsza się, logiczne jest, że większa liczba zwierząt może przeżyć testy, chociaż okupione jest to wielkim cierpieniem, obrażeniami wewnętrznymi, atakami biegunki i innymi dolegliwościami. ...Cierpiące i poranione, lecz wciąż żywe. Kiedy 50% zwierząt poddanych testom przetrwa (i dlatego dawka jest śmiertelna tylko dla pozostałych 50%), wówczas - według eksperymentatorów - uzyskuje się dawkę produktu idealną do stosowania dla ludzi. Śmiertelna 50-procentowa dawka (LD-50), która ocala połowę testowanych zwierząt, jest uważana za idealną dawkę leków przeznaczonych dla ludzi. Oto w jaki sposób ustanawia się "śmiertelną dawkę" dla ludzkich pacjentów na podstawie eksperymentów na zwierzętach!

    W Centralnym Laboratorium Szwajcarskiego Czerwonego Krzyża w Bernie ginie corocznie tysiące zwierząt w wyniku testów pirogenowych Testy te mają na celu zidentyfikowanie domieszek bakteryjnych w lekach uzyskiwanych z plazmy krwi. Poziom pirogenu jest u tych zwierząt wywoływany sztucznie. Króliki są umieszczane w ciasnych klatkach, a ich szyje są unieruchamiane; myszy i chomiki leżą w pojemnikach po zaszczepieniu ich toksycznymi, nafaszerowanymi bakteriami substancjami. - Zwierzęta te przechodzą testy na produkty zawierające immunoglobulinę. Według danych opublikowanych 9 czerwca 1991 r. w S onntags-Blick, w ciągu ostatnich kilku lat Berneński Czerwony Krzyż uzyskiwał regularne pozwolenia od stosownych władz na dokonywanie eksperymentów na 2 250 królikach, 1 000 świnek morskich, 3 000 myszy i 275 szczurów. Jak wyjaśnia Centralne Laboratorium Czerwonego Krzyża "Celem tych testów jest zagwarantowanie, by produkty przeznaczane dla pacjentów wykazywały maksimum bezpieczeństwa i skuteczności".

    Bezpieczeństwo i skuteczność"? - akurat właśnie leki oparte na plazmie krwi ludzkiej stały się przedmiotem światowego skandalu w marcu 1987 r. Odkryto, że pewien koagulant przeciwko hemofilii o nazwie Factor VIII, wyprodukowany przez niemiecką grupę farmaceutyczną Bayer, zawierał wirusa AIDS. Spośród 6 000 pacjentów leczonych od 1981 do 1984 r. tylko w samyc h Niemczech, co najmniej 3 000 zostało zakażonych AIDS. W innych krajach, kilka innych firm także produkuje leki na bazie ludzkiej plazmy krwi, podobne do Factor VIII, na przykład Baxter Travenol (USA), Rhône-Poulenc (Francja), Behringwerke (Niemcy), Serum & Vaccine Institute w Bernie (Szwajcaria). Dlatego problem firmy Bayer, jest problemem światowego przemysłu farmaceutycznego, a  jego korzenie leżą w testach kontrolnych i analizach przeprowadzanych za pośrednictwem zwierząt. Kontrole i testy, które są legalnie zalecane, lecz naukowo błędne.

    Wśród dawców krwi, były także osoby, o pozytywnym wyniku testu na AIDS i ich krew była zakażona wirusem tej choroby. To oczywiste, że kontrole i analizy krwi dawcy i surowca używanego do wytwarzania leków, jak również kontrole produktów finalnych (na przykład test LD-50) powinny wykazać obecność wirusa AIDS. ...czego nie zrobiono, z fatalnymi konsekwencjami opisanymi powyżej - i z jeszcze bardziej tragicznymi perspektywami. Otóż w 1987 r. New England Journal of Medici opublikował raport opracowany przez dr S. A. Fauci (i jego kolegów), który sugerował, że ogromna liczba Amerykanów, od 25 do 30 milionów, mogła nabawić się AIDS wskutek transfuzji krwi! Alarm w tej sprawie podniósł sam Czerwony Krzyż (Forma, styczeń 1988).

    Jak się wydaje, nie tylko same badania, lecz cały system transfuzji, kontroli i analiz krwi jest nierzetelny i nigdy nie będzie godny zaufania, dopóki rządzi nim przestarzała, pseudonaukowa i cyniczna mentalność, pokładająca wiarę w eksperymenty na zwierzętach i testy kontrolne, podobnie jak ludzie wierzący w magię. Jednakże "czarna magia" zwierzęcych eksperymentów dostarczyła już zbyt wiele dowodów na ich niepowodzenie! Ostatnimi czasy pojawił się kolejny, podobny skandal obrazujący, jak testy kontrolne wykonywane na zwierzętach mogą powodować zagrożenie życia pacjenta. Chodzi o BSE (gąbczaste zwyrodnienie mózgu), powszechnie zwane jako choroba szalonych krów. Jak się przypuszcza, na BSE zapadają krowy karmione paszą zawierającą szczątki owiec i kóz cierpiących na chorobę scrapie. Wydaje się absurdalne, by roślinożerne zwierzęta karmić produktami pochodzenia zwierzęcego, a tym bardziej szczątkami chorych zwierząt zawierających czynniki chorobotwórcze.

    Jednak cała ta sprawa będzie dla nas jeszcze bardziej szokująca, gdy uświadomimy sobie, że z wołowych organów (na przykład wątroby) lub z krwi zwierząt cierpiących na BSE wyprodukowano w ciągu ostatnich dziesięcioleci tony leków - leków zalecanych i przepisywanych przez lekarzy! Skandal wokół BSE wybuchł w 1991 r., kiedy okazało się, że 190 leków zatwierdzonych w Szwajcarii przez Kantonalne Biuro ds. Kontroli Leków (OICM) podejrzewano o powodowanie BSE u pacjentów (a wiele z nich sprzedawano od dziesięcioleci). Leki te były wyprodukowane na bazie surowców pochodzenia bydlęcego: wyciągu z wątroby, trzustki, osocza krwi, itp. OICM natychmiast zwrócił się do producentów w kwestii zagwarantowania, że wołowy surowiec używany do wyrobu leków był wolny od skażenia czynnikiem wywołującym BSE. Jednak w takich wypadkach, pomimo wysiłków OICM czynionych w sprawie zakazu wprowadzenia na rynek leków pozbawionych gwarancji, cała ta sprawa to wielka farsa.

    Nowe testy są także - z powodu obowiązujących przepisów - przeprowadzane na zwierzętach. "Ktokolwiek wciąż przeprowadza testy pirogenowe na królikach, cofa się to tego, co było 20 lat temu" - twierdzi lekarz weterynarii Franz Gruber, szef Wydziału Badań nad Zwierzętami Uniwersytetu w Konstancji. Ponadto twierdzi on, że w Niemczech firmy farmaceutyczne przestały już przeprowadzać testy toksyczności, jak robi to jeszcze obecnie Szwajcarski Czerwony Krzyż. "Zamiast testów na zwierzętach w zupełności wystarczą do tego celu cztery testy laboratoryjne" - twierdzi F. Gruber.

    Aż do sierpnia 1990 r. tzw. testy na wodobrzusze były wykonywane w laboratoriach Czerwonego Krzyża.Według Sonntags-Blick są one szczególnie okrutne. Szwajcar, Adreas Kadi, rzeczoznawca, potwierdza, że ten test jest praktycznie bezużyteczny, gdyż ten sam test może być wykonany in vitro. Jednak, bez względu na wszystko, Czerwony Krzyż wciąż je przeprowadza - przecież są one autoryzowane przez władze kantonalne! "Wiele z tych testów jest zalecanych" - twierdzą władze, co jest prawdą. - Zalecanych przez prawo i jego przepisy, korzystne dla producentów i przemysłu wiwisekcyjnego, lecz z pewnością nie dla zdrowia społeczeństwa. Jak zwykle przypomina się o rzekomej konieczności tych testów i to, do jak bardzo niezbędnego minimum zostały one ograniczone. Tak jakby można było opowiadać się za "koniecznością" stosowania metody, której skutki są katastrofalne.

    Pewien wymowny szczegół etyczny: Henri Dunant, założyciel Czerwonego Krzyża był przeciwnikiem wiwisekcji i do końca ubiegłego stulecia przygotowywał kampanię prowadzącą do zniesienia wiwisekcji w Szwajcarii. W liście z dn. 25 czerwca 1991 r. adresowanym do Maxa Kellera, dwaj przedstawiciele Centralnego Laboratorium Szwajcarskiego Czerwonego Krzyża oświadczyli, że Czerwony Krzyż użył do wykonywania testów kontrolnych na nowych lekach około 2750 królików, 1 000 świnek morskich, 3 000 myszy i 270 kotów. Według autorów tego listu, testy pirogenowe i testy toksyczności nie mogą być zastąpione przez metody inne, niż testy na zwierzętach, ponieważ są one podstawą, na której opiera się europejska farmacja! (zob. także Samariter 13/91). Co więcej, zaprzeczają oni, jakoby (wspomniany wyżej) dr Gruber  powiedział to, co zostało opublikowane w Sonntags-Blick. Z pewnością nie jest to opinia osoby, która może zmieniać dowody lub zmieniać naukową rzeczywistość odnośnie szkodliwości leków testowanych na zwierzętach.

  • pirogen - czynnik gorączkotwórczy, substancja powodująca gorączkę (przyp. red.)
  • wodobrzusze - puchlina brzuszna (przyp. red.)


    Lekarze o wiwisekcji

    Ponad wiek sprzeciwu środowiska lekarskiego wobec wiwisekcji

    Kiedy Flourens zaobserwował wysoce negatywne w skutki działanie chloroformu na psy, odrzucił możliwość stosowania go w anestezjologii, a eksperymenty sir Laudersa na psach doprowadziły do wyników, które zostały wydrwione przez wszystkich czołowych angielskich anestezjologów.
    Dr Benjamin Ward, Biological Experimentation, 1896 r., s. 54.

    Wiwisekcja jest dla studiów medycznych bezużyteczna. Jest ona również bezużyteczna dla studiów fizjologii.
    Dr Paquet, New York Herald Tribune, 20 marca 1904 r.

    Nie znam ani jednego dobrego chirurga, który nauczyłby się czegokolwiek z wiwisekcji.
    Prof. Abelm Desjardins (prezes Towarzystwa Chirurgów w Paryżu), Intrasigeant, 25 sierpnia 1925 r.

    Fizjologiczne eksperymenty nie prowadzą do niczego. Więcej, nawet hamują postęp nauki medycznej.
    Medical Times, marzec 1934 r., s. 37

    W miarę upływu lat, wzrasta zachorowalność na raka. Poszukiwanie przyczyn jak dotąd, daje bardzo skromne wyniki, głównie dlatego, że badania nad rakiem opierały się na doświadczeniach na zwierzętach.
    Cancer an Abstract Reviev, Medical Reviev, luty 1951 r.

    Doświadczenia na zwierzętach są prowadzone nie dla nauki, ale z powodu uwarunkowań prawnych. Często jest rzeczą bezsensowną przypisywanie tym doświadczeniom jakiejkolwiek wartości naukowej dla człowieka, a więc może to oznaczać, że całość naszych badań na tym polu nie ma sensu.
    Dr J. D. Gallagher (Wydz. Badań Med. Lederle-Laboratorian), Journal of the America Medical Association, 1964 r.

    Wyniki doświadczeń na zwierzętach z zasady nie są możliwe do przeniesienia na człowieka. Są bezwartościowe. Jeżeli mimo tego podejmowane są próby doświadczeń na zwierzętach dla celów medycyny człowieka, można je jedynie traktować jako alibi dla pseudonaukowców. Z nauką nie mają one nic wspólnego.
    Herbert i Margot Stiller, Doświadczenia i eksperymenty na zwierzętach, 1977 r.

    Doświadczenia na zwierzętach w normalnym przypadku nie tylko, że nie mogą potwierdzić bezpieczeństwa danego leku, ale często mogą wprowadzić w błąd.
    Prof. Kurt Fickentscher, Diagnosen, marzec 1980 r.



    Powrót

    Powyższy tekst jest fragmentem książki Milly Schar-Manzoli pt. 'Holokaust-wiwisekcja dzisiaj'.
    Tłumaczenie: Roman Rupowski, wyd. Vega!POL
    www.vegapol.most.org.pl
    www.vegapol-alf.prv.pl
    www.szalonykowboj.com