Home  |  Królik  |  Papuga  |  Kanarek  |  Owczarek  |  Redakcja  |  Klub  |  Kontakt       królik - lapin Królik - kaninchen Królik - Rabbit

  • Home
  • Królik
  • Papuga
  • Kanarek
  • Gryzonie
  • Działka
  • Owczarek
  • Co nowego
  • Galeria  I
  • Galeria  II
  • Galeria  III
  • Mapa strony
  • Forum Trunia
  • Serwis Trunia
  • Zrób stronę
  • Przyjaciele
  • Literatura
  • Webcam
  • Zapytania
  • Redakcja
  • Lekarze
  • Ustawy
  • Banery
  • Humor
  • Ebook
  • Quiz
  • Linki
  • E-mail
  •    

    TRUNIO - tu znajdziesz trochę wiadomości o moim króliczkach

    Witam serdecznie, jeśli tutaj jesteś to na pewno jesteś miłośnikiem zwierząt. Zająłem się hodowlą króliczków od 25.X.1994 roku, pierwszy Trunio był z nami przez rok i odszedł od nas z nieznanego mi powodu, drugi króliczek Trunio nr.2 przebywał z nami ponad 9 lat dokładnie 3340 dni. Trzecia to nasza króliczka Trunia nr.3

    Na zawsze pozostaną w naszej pamięci.

    Przeczytaj nasze notatki






    Trunio nr.2 nasz drugi samczyk urodził się 4.XI.1995 roku. Trafił pod nasz dach mając czwarty tydzień życia, dlatego musiałem dokarmiać go mlekiem dla niemowląt. Jest to wielki indywidualista, zdominował cały dom, nas współlokatorów traktuje jak swoje stado. Kot naszych sąsiadów bardzo go lubi, nawet Trunio śni mu się po nocach. -:))
    Trunio nie uznaje klatki, dla potrzeb znajdującej się tu galerii zdjęć zgodził się pozować ale tylko 15 sek. Dolna część klatki używana jest przez niego jako stołówka, po posiłku udaje się do pokoju gdzie przebywa przez cały dzień i noc .



    Jego ubikacją jest kąt w przedpokoju, przez dziewięć lat nie nauczyłem go niczego, to on zorganizował swoje życie w moim domu, jednak nie wszystkie króliczki są aż tak bezwzględne w stosunku do właściciela i niektóre można nauczyć korzystania z kuwety. Coroczne wakacje to pięciomiesięczny pobyt na działce, w latach w których pogoda sprzyja czas pobytu wydłuża się, nieraz byliśmy na działce i sześć miesięcy. Trunio czuje się tam znakomicie przebywając cały dzień na ogrodzie.


    Uwielbia zjadać natkę marchwi bo marchew je bardzo rzadko, za to przepada za liśćmi truskawek, malin, koperkiem, liśćmi buraczków, groszkiem szparagowym. Po powrocie do domu ma troszkę kłopoty z dostosowaniem się do życia na małej powierzchni swojego domku, mam tylko 50 m2 a jak pisałem wcześniej jego klatka to całe moje mieszkanie ale i tak wiosną jeździmy już od kwietnia na soboty i niedziele. Jest zaprzeczeniem żywienia książkowego nie przepada za koniczyną i nie je siana raczej delektuje się nim w małych ilościach. Za to zjada suchy chleb, ziarno i swoje ulubione ciasteczka "kubanki".
    W domu czeka na pierwszego wchodzącego do kuchni domownika stoi słupka i nie daj Boże nie dać mu ciastka, ugryzie ze złości w nogę.


    Czytając forum gdzie opiekunowie piszą o kłopotach z króliczkami, sikają, gryzą, psocą, przecież każdy z nich jest właśnie indywidualistą, i niech takimi pozostaną. Głaskanie naszego chłopca odbywa się w pozycji leżącej, głaskany i głaskający, wtedy położy łebek na dywanie zamknie oczy i "tylko mnie głaskajcie". Wzięty na ręce po trzech minutach wyrywa się i gdy nie zostanie puszczony GRYZIE i to do krwi. Jedyną osobą którą toleruje i której wolno go miętosić jest moja wnuczka Ania ( wałkuje go jak ciasto ) on znosi to wszystko spokojnie, jak ma dość to chyłkiem ucieka z pokoju. Nigdy nie zrobił jej krzywdy.


    Mnie uważa za swojego przyjaciela i zarazem za rywala i gdy wychodzę z domu podbiega do mnie i próbuje obsikać mi nogi, (jego celność jest zadziwiająca) nie raz mu się to nawet udaje. Znaczy mnie bym wiedział do kogo należę. Oczywiście można zapobiec znaczeniu terenu przez króliczka dokonując sterylizacji. Są opinie, iż jest to nawet dla zwierzątka zdrowsze, a w przypadku posiadania parki nawet wskazane jeśli nie chcemy dochować się potomstwa. Trunio nie posiada żadnych chirurgicznych upiększeń i tak już pozostanie.
    No i na koniec opowiem co Trunio lubi - najbardziej tapetę ale tylko winylową, zjada na wysokość 30 cm od podłogi, wyżej nie chce mu się wspinać, ponadto pięknie zaokrągla mi naroża mebli, wyglądają lepiej niż zestawy mebli z Kalwarii. Jedyną rzeczą która go nie interesuje to kable, mogą leżeć spokojnie, jemu to nie przeszkadza.















    Nasze notatki





    Trunio nr.2
    21.02.2002  |  1.07.2002  |  15.09.2002  |  20.10.2002  |  4.11.2002 |  11.11.2002
    16.12.2002  |  8.03.2003  |  26.05.2003  |   30.03.2003  |   17.10.2003  |  4.11.2003
    20.03.2004  |  30.07.2004  |   15.08.2004 |   17.10.2004  |   4.11.2004   | 
    Ostatni zapis 5.12.2004 - 26.12.2004    



    Trunia nr.3
    5.01.2005  |   8.01.2005  |   12.01.2005  |   2.02.2005  |   26.02.2005  |   4.05.2005
    7.07.2005 |   27.09.2005  |   20.11.2005  |   13.01.2006  |   13.02.2007  |   13.03.2007
    6.05.2007  |   30.05.2007



    Góra

























    (21.02.2002) Muszę dopisać co nowego zmieniło się w zachowaniu mojego Trusiaka. Po lekkiej niestrawności jaką przeszedł od połowy grudnia do połowy stycznia, tak, trwała ta dolegliwość równy miesiąc zanim doszedł do siebie. A wszystko zaczęło się od niegroźnego zjadania tapet z tym, że ilości znikającej tapety ze ścian zaczęły mnie zastanawiać. Nie pomagało tłumaczenie i zabezpieczanie ścian przed dostępem łakomczucha, wynik okazał się dla niego nie najlepszy, stracił apetyt i zauważyłem brak kupek po nocy i w ciągu dnia.


    Pokładał się po kątach, głośne dźwięki z brzuszka. Wyjazd do weta i zastrzyki,efekt piorunujący po godzinie straszne czyszczenie i to kał w dużych ilościach, leżał biedny na sianku w kuwecie, aby poczuł się bezpiecznie wyszukałem górną część klatki i założyłem oczywiście bez drzwiczek bo i tak ich nigdzie nie znalazłem. Do środka włożyłem miseczkę z jedzeniem ( podawałem strzykawką trzy razy dziennie gotowane płatki owsiane do momentu aż zauważyłem że sam zainteresował się jedzeniem, do picia podawałem rumianek też strzykawką) i tak po upływie pierwszych dwu tygodni zauważyłem że większość czasu spędza w klatce, co do tej pory przez sześć lat było nie do pomyślenia.


    Po powrocie do pełni sił okazało się że misiaczek śpi dalej w swojej klatce w kuchni i nie przychodzi do mnie do pokoju. No cóż nauczył mnie, że śpi ze mną razem więc teraz co wieczór, jest przenoszenie jego domu do pokoju gdzie śpimy, następnie rano powrót klatki do kuchni. Dla mnie nowa królicza nauka "nie ma rzeczy niemożliwych, króliczek jest nieprzewidywalny" druga jego cecha po indywidualiście. Mamy koniec lutego zobaczę co wymyśli do lata.


    Powrót









































    (1.07.2002) A jednak moi drodzy stare nawyki zwyciężyły, miłość do klatki była krótkotrwała i stary przyjaciel śpi na poduszce koło mojej głowy. Na działce, na której przebywamy w tym roku od 10 kwietnia i jak do tej pory ani Truniowi ani mnie pobyt się nie znudził jest wspaniale, teraz wpadliśmy tylko na jeden dzień aby Wam o tym napisać i dalej wyjeżdżamy na zieloną trawkę. Życzymy Wam Wszystkim równie udanych wakacji..


    Powrót
































    (15.09.2002) można powiedzieć że przysłowia się sprawdzają, "najlepiej jednak jest w domu" zwłaszcza że jesienne chłody przyszły szybciej niż mogłem się spodziewać. Z uwagi na gwałtowny przeskok temperatury i opady deszczu dla dobra Trunia wróciliśmy do domu, nasze wspólne wakacje na działce trwały 5 miesięcy i jeden tydzień, obserwuje zachowanie futrzaka i stwierdzam że na jego pyszczku widać smutek, zamiast zielonej trawy pod łapkami wykładzina, sądze że za kilka dni wszystko wróci do normy i znów będziemy czekali na wiosnę..


    Powrót































    (20.10.2002) zabraliśmy się z Truniem ostro do pracy nad stroną. Za dwa tygodnie mój mały kończy siódmy rok życia. Zapytany przeze mnie jaki ma przepis na długowieczność, odparł "stosujcie leki naturalne - zioła". Wobec powyższego jest w dziale Nowość Porada Trunia nr.IV, spis ziół i sposób ich stosowania, jest również tabela Witaminy. Ponadto dołożyłem tłumaczenia ze strony House Rabbit Society pod hasłem "Ważne informacje".


    Powrót






























    (4.11.2002 r) osiągnęliśmy datę która jest dla nas bardzo ważna, Trunio w dniu dzisiejszym ukończył siódmy rok życia, jak na króliczego seniora czuje się wyśmienicie, żaden z dotychczasowych nawyków nie odszedł w zapomnienie, łącznie z jego podsikiwaniem moich nogawek przy wychodzeniu z domu. Życzyliśmy mu wszyscy dużo zdrowia i zadowolenia ze stada którym kieruje. Dziękuje wszystkim naszym przyjaciołom którzy pamiętali o tym dniu i przysłali dla niego życzenia.

    Wszystkiego najlepszego dużo zdrowia wszelkiej pomyślności spełnienia
najwymyślniejszych marzeń, udanie przeżytej zimy i pięknego lata z ogromną
ilością koniczyny Życzą dwunogi z domowego stada.


    Powrót





























    (11.11.2002 r) mija rok odkąd wstawiona została strona na serwer, mam cichą nadzieję, że następny będzie równie udany, materiały które wykorzystałem do tworzenia tej strony są na wyczerpaniu lecz sądzę, że coś nowego ukaże się na rynku księgarskim lub w sieci. Obecnie dla amatorów tworzenia własnej strony stworzyłem dział o testowaniu stron www jak również są tam instrukcje HTMLu i Flash 5. Następny rok trwania w sieci nakłada na Trunia obowiązek stałej jej rozbudowy. Dziękujemy wszystkim którzy nas odwiedzili w ciągu tego roku a było Was, naszych gości 19020 osób.

    Rozmiar: 269 bajtów


    Powrót






























    (16.12.2002 r) kończy się rok 2002, mamy za sobą prawie czternaście miesięcy działania strony domowego zwierzyńca, strona w przeciągu tego okresu zmieniała wygląd trzy razy a materiały które się tu znajdują bez grafiki która najwięcej zajmuje miejsca, przekroczyły wielkość dziewięciu mega. Trunio siedzi mi za plecami oczekując efektów mojej pracy, mam nadzieję że będzie zadowolony..


    Powrót































    (8.03.2003 r) mamy dziś piękny dzień, nasze miłe Panie mają swoje święto, wszystkim Paniom składamy z Truniem życzenia wszystkiego najlepszego, a Trunio wszystkim samiczkom przesyła całusa. Trunio jest po szczepieniu na pomór i szykuje karczek pod szczepionkę przeciwko myksomatozie, ktoś pisząc do mnie zadał mi pytanie "a po co szczepić" przyszła mi do głowy pewna refleksja, że tak naprawdę to nikt tych stron nie czyta, jest na nich tyle informacji, są w sprzedaży książki ale wynika z tego że łatwiej kupić królika niż zadać sobie odrobinę trudu i przeczytać jakie ma wymagania w hodowli. Na powitanie zbliżającej się wiosny dołożyłem do stronki kamerki internetowe z całego świata. Nasz licznik osiągnął dzisiaj stan 30036, a więc też świętujemy..


    Powrót

































    (26.05.2003 r) oj... dawno nie napisałem żadnych informacji co dzieje się u Trunia, czas leci i jesteśmy już pięć tygodni na działce. Pogoda nam sprzyja a i humor oraz wyśmienite samopoczucie nie opuszcza mojego futrzaka. Jednak muszę przekazać chętnym którzy mają zamiar w tym roku wywieźć swoje zwierzaczki na działki ważną informację, na mojej działce pokazały się KUNY, należy zwrócić uwagę czy na Waszych działkach nie pojawiło się tego typu zwierzątko które jest dość groźne dla naszych uszatków. Skąd mam takie informacje, można zauważyć tego drapieżnika po pozostawionych odchodach i to w ciekawych miejscach, na schodach przed drzwiami wejściowymi, na grządkach a nawet gdy zapada zmrok słyszę tup..tup po dachu, moje kuny nie są zadowolone, że nie ma króliczka wieczorem na ogrodzie, w dzień nie widać ich wcale. Dlatego uważajcie wieczorami gdy się ściemnia na swoich pupilków. Poza tym jednak mój Trunio wyczuwa zagrożenie, przecież jest świetnym zapachowcem i sam zmyka pod wieczór do domku, od czasu do czasu dając mi sygnał głośnym tupaniem tylnymi łapkami. Pozostałe nawyki z lat ubiegłych są nie zmiennie te same, a więc spanie na mojej poduszce oraz zjadanie wszystkiego co wyrasta z ziemi i ma kolor zieleni. Licznik gości na stronie przekroczył liczbę 38 028, a więc znów powód do świętowania.


    Powrót



































    (30.08.2003 r) Ważne wydarzenie w życiu Trunia i nie tylko jego, miało miejsce 20 - 21 sierpnia 2003 roku. Na naszą posiadłość wkroczyły żywe postacie, do tej pory znane nam tylko z internetu. Odwiedziła nas Ziabiak ( Monika ) wraz ze swym mężem. Zielona strzała wtoczyła się pomiędzy drzewa aby w cieniu odpocząć po podróży. Trunio z uwagą wysłuchał opowieści o grupie swoich przyjaciół. Spotkanie przeciągło się do późnych godzin nocnych aż "zmęczeni" prowadzeniem poważnej króliczej dyskusji udaliśmy się na spoczynek. Od wczesnego poranka, choć jestem nieprzyzwyczajony do wstawania wcześniej niż słońce lecz takie spotkanie nie zdarza się często, więc znów na mojej działce rozgorzała dyskusja, wymiana myśli i spostrzeżeń, zabrałoby to nam cały następny dzień a tu goście muszą wracać. Trunio długo stał przy ogrodzeniu i patrzył czy aby nasi goście nie powrócą lecz nic takiego nie nastąpiło. Muszę przyznać, że patrząc na jego mordkę dostrzegłem zadowolenie. Spotkanie wywarło na nas korzystne wrażenie, za namową Moniki postanowiłem powiększyć stronę o nowy dział DZIAŁKA i od jesieni zabieram się ostro do pracy.


    Powrót



































    (17.10.2003 r.) Nadszedł dzień w którym możemy z Truniem przekazać infornację o zakończeniu prac nad nowym działem naszej witryny "działka". Wszystko co wydało nam się, że może być potrzebne przy zakupie i organizacji działki, opisałem w miarę swojej wiedzy i przy pomocy literatury której tytuły zostały wyszczególnione. Kilka zdań dorzuciłem o wykorzystaniu balkonu jako miejsca letniego pobytu królika, każda chwila poza klatką jest dla uszatka chwilą radości. Trunio wrócił z działki prawie po półrocznym pobycie na działce. Dalszy okres przewidujemy wykorzystać na wprowadzanie nowych informacji na stronę, mam w przygotowaniu nowe pomysły, ich realizację pozostawiam na długie zimowe wieczory.


    Powrót



































    (4.11.2003 r) osiągnęliśmy datę która jest dla nas bardzo ważna, Trunio w dniu dzisiejszym ukończył ósmy rok życia, jak na króliczego seniora czuje się wyśmienicie, żaden z dotychczasowych nawyków nie odszedł w zapomnienie, łącznie z jego podsikiwaniem moich nogawek przy wychodzeniu z domu, oraz polewaniem obok kuwety. Wszystkiego najlepszego kochany Trunio życzymy Ci dużo zdrowia wszelkiej pomyślności spełnienia najwymyślniejszych marzeń, udanie przeżytej zimy i pięknego lata z ogromną ilością koniczyny, zadowolenia ze stada którym kierujesz składają Ci w ósmą rocznicę Twoich urodzin dwunogi z domowego stada.
    Dziękuje wszystkim naszym przyjaciołom którzy pamiętali o tym dniu i przysłali dla niego życzenia.

    Wszystkiego najlepszego dużo zdrowia wszelkiej pomyślności

    Powrót

































    (20.03.2004 r) Jak ten czas szybko mija, dzisiaj mamy pierwszy dzień wiosny, rok przestępny a więc i wiosna szybciej przychodzi. Po okresie zimowym dla Trunia oraz dla mnie dość trudnym, przeszliśmy kapitalny remont mieszkania likwidując tapety (które Trunio podjadał a następnie chorował) zrobiłem na ścianach gładź gipsową i malowanie emulsją. Gorzej dla Trunia wyszła zmiana podłogi, ma kłopoty w rozbiegu na panelach. Ale już widzę poprawę w poruszaniu, nowa technika to delikatny rozbieg bez pośpiechu na cztery łapy a nie jak dawniej na dwie tylne. Potrzeba jak widać jest matką wynalazków nawet dla królików. Planowany wyjazd na działkę po serii szczepień, a mamy za sobą już szczepionkę przeciw pomorowi, na koniec miesiąca myksomatoza i po świętach wyjazd na mam nadzieję zieloną już trawkę.


    Powrót

































    (30.07.2004 r) I kto by pomyślał, dopiero była wiosna a już mamy połowę lata. Nasz pobyt na działce jest nad wyraz udany, Trunio uczestniczy w malowaniu ogrodzenia co widać po zielonych wąsach. Może do zakończenia wakacji uda się nam pomalować całość, choć jak widzę nie został osiągnięty jeszcze półmetek. Zawsze podkreślałem nie należy kupować za dużej działki. Zbieramy i suszymy dla małego koniczynę będzie miał co podjadać w zimowe wieczory. Okres linienia jest w tym roku troszkę dziwny tak naprawdę to od marca nie zaprzestał zmieniać okrywy włosowej, stale jak go czyszczę jest pełno sierści. Może to wina przestępnego roku? Nawet zmienił swoje upodobania żywieniowe i oprócz groszku nie podjada już liści z buraków a natka marchewki nie interesuje go wcale. Jednak jest coś nowego, czeka jak wieczorem podlewamy grządki i dopiero wtedy podjada liście groszku, hmm, czyżby był już tak leniwy, że po jedzonku nie chce mu się iść popijać.


    Powrót






























    (15.08.2004 r) Dzień jak co dzień z życia mojego Trunia. Dotyczy ten opis czasu spędzanego na działce, w domu nie ma takiego zachowania, a szkoda, przyzwyczajam się przez lato spać z nim na jednej poduszce. W nocy Trunio układa się na poduszce powyżej mojej głowy, w tą noc nie jestem bardzo pewien ale chyba dwukrotnie zeskakiwał za swoją potrzebą. Muszę przyznać, czyścioszek. Był również pod kołdrą, chociaż noc była ciepła, nie można tego nie zauważyć, stanowczo głową uderza mnie po plecach dając sygnał "posuń się" wchodzi pod kołdrę i kładzie się na wysokości kolan, od czasu do czasu polizując mnie po nodze. Nad ranem koło godziny 5 schodzi na podłogę i gdy wstaję leży na swoim kocyku. O godz. 8 po otwarciu drzwi wyskakuje na zewnątrz i choć była rosa podskubywał listki koniczyny. Codzienny rytuał o 9 to czyszczenie futerka, szczotka z pręcikami z drutu mosiężnego przeplatana po obwodzie sztywnym włosiem nie jest jego ulubioną maskotką, usiłuje mnie podgryzać w przedramię w trakcie toalety. W tym roku futerko wychodzi przez cały rok. Po szczotkowaniu wyłożył się pod krzewem porzeczki i ukazał mi swą całą długość tułowia wraz z wyciągniętymi maksymalnie skokami. Jako 9 letni królik cały dzień spędza na leżakowaniu, nie ma już biegania, przynajmniej dzisiaj, nie ma szaleńczych podskoków z charakterystycznym rzucaniem tylnymi nogami. Natura ma swoje prawa, wiek również. Jak wcześniej pisałem nie jada on siana ani marchewki, dlatego wprowadziłem do jego jadłospisu sok z marchwi, ucieram na tarce a następnie wyciskam ręcznie sok podaję mu do picia malutką strzykawką. Wraca do domku około 17, nie muszę go zabierać, robi to sam i już więcej nie wychodzi. Wieczorem po zgaszeniu światła słychać cichutkie tuptanie, chwila ciszy i czuje jego ciężar ciała na sobie, wchodzi na poduszkę położy się wygodnie,na dobranoc poliże mnie delikatnie po uchu, jest to jego podziękowanie za dobrze spędzony dzień.

    Powrót












    (17.10.2004 r) Jak wszyscy dokładnie wiemy wszystko co dobre szybko się kończy. Jeszcze tak nie dawno z utęsknieniem czekaliśmy na wiosnę a tu przeszło kilka miesięcy i nie pozostaje nam nic innego jak z żalem ogłosić nasz powrót do domu. Trunio musi zapomnieć na kilka miesięcy o porannym wybiegu na trawę, bieganiu i kopaniu po grządkach. Mam teraz więcej czasu i poświęcę go na dalszą rozbudową strony, pomoc w dostarczaniu nowych materiałów zaproponował Pan Zbigniew Mozga lekarz weterynarii ze Skierniewic. Nasze przygotowania na przyjście zimy to zmiana futra, które jeszcze dalej uparcie wychodzi przy każdym czyszczeniu oraz worek suszonej koniczyny. Trunio coś zerka na kalendarz, aha, już wiem o co mu chodzi - za 16 dni kończy 9 lat, czeka zapewne co to za prezent otrzyma od Kaziora, hmm, chyba zaszalejemy i kupimy pudełko jego ulubionych "kubanek"

    Powrót




















    (4.11.2004 r) Dzisiaj wielki i uroczysty dzień - czwarty listopad - czyli DZIEWIĄTE URODZINY TRUNIA... Nasz Drogi Truniu składamy Ci życzenia wszelkiej pomyślności, samych smakowitości, dużo cierpliwości oraz samych radości. Tym sposobem nasz Trunio pokazuje, że nikt obecnie nie może powiedzieć ile lat żyją króliki. Żyj nam jak najdłużej aby nas cieszyć swoją obecnością.

    Nasz Senior czuje się doskonale i patrząc na niego nie sposób gdy biega po mieszkaniu wyleguje się na swoim kocyku powiedzieć, że to już tyle lat minęło... Po jego zachowaniu nie widać upływu czasu, nie ma siwej brody, sierść jest taka jak zawsze, oczka błyszczące,reaguje na każdy dźwięk, czas w jego przypadku się zatrzymał.

    Księga życzeń.
  • Z okazji zbliżającej się rocznicy urodzin spełnienia się wszystkich króliczych marzeń życzy Truniowi - 4-ro latek Omyk - futrzak z Gdyni.    Helena

  • Wszystkiego najlepszego dla Trunia przesyła MIKI i Barbara

  • Wszelkiej pomyślności życzą Ada i Tomek

  • Dużo głasków oraz uścisków śle Aga

  • Urodziny dzień radosny, Pełen kwiatów zapach wiosny. Dziś chcę złożyć Ci życzenia, Szczęścia, zdrowia, powodzenia. Niech Ci słońce jasno świeci, I w radości dzień przeleci. Niech odejdą smutki troski, By nastąpił dzień radości. Te życzenia choć z daleka, Płyną niby wielka rzeka. I choć skromnie ułożone, Są dla Ciebie przeznaczone. Wszystkiego naj, najlepszego dla Trunia króliczka sędziwego od przyjaciela troszeczkę młodszego ale także kochanego, a Świderek imię jego oraz Elżbiety.

  • Witajcie w tak pięknym dniu.
    Pogoda może i nieszczególna, ale jakim, że szczęściem jest świętowanie tak wspaniałego JUBILEUSZU. Wielce Czcigodny Jubilacie, Truniem przez swego Opiekuna i Przyjaciela nazwany, racz przyjąć na swe skoki (przednie oczywiście) nasze najlepsze życzenia dalszych wielu, wielu lat króliczego życia. Niechaj zieleninka z Twojej działki nadal smakuje, a troskliwość i opieka ze strony Twego Przyjaciela nigdy nie ustaje.

    To rzadkość w dzisiejszych czasach by KTOŚ oddał swe serce z takim poświęceniem i miłością mniejszemu (całkiem malutkiemu!) BRATU. Jako, że Kropka jest dzisiaj trochę niedysponowana (jesienna melancholia?) pozwalam sobie w Jej imieniu (i naszym - dwunogów) przesłać te skromne życzenia ŻYJCIE DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE. Kropka i Zbyszek

    Urocza Kropka z prezentem dla Trunia.
    Kropka z prezentem dla Trunia na 9 urodziny

    Dziękujemy wszystkim serdecznie za pamięć i życzenia, specjalne podziękowania dla Kropki za tak wspaniałe życzenia i prezent tak pieczołowicie niesiony. Trunio i KazioR

    Powrót












    (4.12.2004 r) W sobotę pierwsza wizyta lekarska. W niedzielę jest troszkę lepiej, odetchnąłem z ulgą. Trunio w piątek wieczorem był troszkę markotny. Stracił apetyt i stał się bardzo mało widoczny w domu, siedział na kocyku, nie biegał za nami po domu. Wieczorem zrobiłem mu płatki owsiane i strzykawką podałem 20 ml, zjadł ale oczka jego były matowe, smutne. W sobotę siedział koło mnie, oczy zamknięte, położyłem koło siebie jego kocyk, siadł na nim przykryłem go a on nie wychodził z tej sztucznej norki. Po południu w sobotę pojechałem do mojego lekarza, diagnoza, gorączka, zaczerwienione gardło, dwa zastrzyki, pędzlowanie gardła, przez osiem dni podawanie maluteńkich pastylek. po powrocie do domu o dziwo poszedł i zaczął jeść granulat


    Po okresie zażycia leku (sam nie pobiera pokarmu) udałem się powtórnie do lekarza, znów witamina B12, glukoza i środek na przeczyszczenie, zadziałało po 16 godzinach jest mocne czyszczenie, jednak apetytu dalej brak, dokarmiam go oraz podaje wodę strzykawką.

    Następna wizyta, znów B12 plus glukoza, dokarmianie sztuczne ale organizm jest już wyniszczony Trunio opadł z sił już nie może chodzić. W ciągu trzech tygodni choroby trzy wizyty lekarskie, jednak leczenie nie przynosi najmniejszej poprawy. Po dokładnej spokojnej analizie przebiegu tej choroby dochodzę do wniosku, błąd polegał w pierwszym stadium leczenia ono nie przyniosło żadnej poprawy, to była strata czasu, czasu działającego na niekorzyść dla zdrowia Trunia.

    Trunio zmarł 26.12.2004 roku o godzinie 3.34 była przy nim moja najmłodsza córka, umarł spokojnie w łóżku na swoim kocyku, w południe pochowałem go na jego ulubionej działce pomiędzy dwoma srebrnymi świerkami w miejscu gdzie lubiał spędzać poobiednie drzemki.

    Dokładnie ta strona Nieba jest zwana Tęczowym Mostem. Kiedy zwierzę umiera, udaje się w to specjalne miejsce, które dla nas pozostających tutaj jest niedostępne. Są tam łąki i wzgórza dla wszystkich naszych Wyjątkowych Przyjaciół więc mogą razem bawić się i biegać. Jest mnóstwo jedzenia, wody i słońca nasi Przyjaciele żyją w cieple i dostatku. Wszystkim zwierzętom, które były chore i stare zostaje przywrócone zdrowie i wigor; ranne i okaleczone zostają uzdrowione i są znowu silne, dokładnie takie jakie pozostały w naszych wspomnieniach i snach z dni minionych. Są tam szczęśliwe i zadowolone z wyjątkiem jednej, małej rzeczy: każde z nich tęskni za kimś wyjątkowym, za kimś kto pozostał. Razem bawią się i biegają, ale przychodzi taki dzień, kiedy jedno z nich nagle zatrzymuje się i spogląda w dal. Jego błyszczące oczy patrzą uważnie; jego ciało zaczyna drżeć. Raptem oddziela się od innych, leci przez zieloną trawę, szybciej i szybciej. Poznał Cię! I kiedy Ty i Twój Przyjaciel wreszcie się spotkaliście, przytulacie się do siebie w radości ponownego połączenia nigdy nie będziecie rozdzieleni. Deszcz szczęśliwych pocałunków na Twojej twarzy, ręce tulą ukochaną głowę, znów patrzysz w te ufne oczy, które tak dawno odeszły z Twojego życia, ale na zawsze pozostały w sercu..... Razem przechodzicie przez Tęczowy Most......


    Ostatnie dni życia Trunia 20.12.2004 - filmik plik avi 2598 kb

    Ściągnij do siebie z Interii

    Ściągnij do siebie z Onetu

    poświęcone...naszym Braciom Mniejszym, którzy odeszli...

    Powrót
















    (5.01.2005)  Po ogromnej pustce jaka została w naszym domu nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Puste miejsca w pokojach gdzie lubial leżeć, brak kocyka i miski w kuchni, trudno pogodzić się po dziewięciu latach, iż jego już nie ma. Zastanawiałem się co robić, wreszcie pojechałem do hodowli w której kupowałem poprzednie Trusiaki, dom pusty, po hodowli ani śladu. Patrzyłem po sklepach oglądałem jak maluchy siedzą w klatkach, wczoraj przyglądałem się jednemu z pół godziny. Był ruchliwy, skoczny, zajadał się pokarmem i sianem. Po dwóch godzinach pojechałem tam z żoną jeszcze raz, króliczek był najbardziej zainteresowany ludźmi po wyglądzie można go było ocenić jako zdrowe króliczątko, decyzja zapadła, o godzinie 14,30 Trunia została zakupiona i przywieziona do domu.

    Od pierwszych minut pobytu ujął nas wszystkich za serce, nie ma żadnego lęku przed człowiekiem, je z ręki, daje się pogłaskać i zabrać na ręce, nie wyrywa się a nawet gdy jest na podłodze podbiega do człowieka do nogi. Po pierwszej dobie jestem bardzo zadowolony z jego zachowania, czyścioszek już ma wybrany kącik do sikania i robienia kupek, zachęciłem go poprzez wysypanie w jednym kącie klatki granulatu drzewnego który wchłania mocz. Pije z poidełka a na próbę podałem na zewnątrz wodę w miseczce, pije jak kotek, identycznie jak jej poprzednik. Ma dwie zalety których nie posiadał poprzedni Trunio - załatwia się w jednym miejscu oraz wsuwa siano. Czy to jest samiczka czy samczyk, nie wiem, nie ma to dla nas najmniejszego znaczenia. Ma około 6 - 8 tygodni, urodził się koło połowy listopada, mam nadzieję, że w naszym domu wejdzie wraz z nami w 11 rok wspólnego mieszkania z królikiem.

    Powrót












    (8.01.2005)   Piąty dzień mija odkąd w naszym domu pojawiło się to włochate maleństwo, zawładnęło ono naszymi umysłami i sercami. To nasz trzeci króliczek ale jak kiedyś określiłem króliki nieprzewidywalnymi tak teraz przyznaję szczerze, było to określenie bardzo trafne. Zachowanie w żadnym, nawet najmniejszym stopniu nie przypomina poprzedników, jest króliczkiem ufnym, starającym się o kontakt z człowiekiem, nie ma chowania za meble w poszukiwaniu nowych wrażeń, leżąc na podłodze odnosi się wrażenie iż znamy się od lat. Wychodzi na plecy i siedząc na mnie myje swoje futerko, delikatne głaskanie powoduje natychmiastowy odruch rozciągnięcia się na całą długość, wyrzucenie w bok tylnych nóżek oraz położenie na płask swojej mordki. Jednak najbardziej dla mnie zaskakującym jest zachowanie czystości, nie zostawia ani jednego bobka, króliczek zanoszony co pół godziny do klatki sika od razu. Podjada wszystkiego po kolei i wyskakuje na zewnątrz. To, że zawsze kochałem swoje króliki to normalne ale teraz jestem zauroczony.

    Zobaczcie sami to jest nieprawdopodobne ale prawdziwe.




    Powrót



























    (12.01.2005)   Nastąpiło przemeblowanie w naszym domu. Uroczyste przeniesienie klatki Truni do pokoju. Miejsce zostało zaakceptowane przez futrzanego stworka i z jego zachowania mogę wnioskować iż jest bardzo zadowolona. Mam z głowy życie z zegarkiem, już nie muszę co pół godziny nosić króliczka do klatki, dotychczasowe zasady jak ma się zachowywać zostały podtrzymane i nasza mała sama wskakuje do klatki celem załatwienia potrzeb fizjologicznych. Przy okazji opróżnienia tylnej części wkłada głowę do miski i zapełnia przód. Widząc po ilości znikającej karmy muszę stwierdzić iż ten maluch je więcej niż jej poprzednik. Ktoś gdzieś napisał o podawaniu karmy w przeliczeniu na łyżki, może i zjada od rana do wieczora łyżkę ale taką do sosów o pojemności czterech stołowych. Przez noc jest prawie to samo. Siano podjada za każdym razem jak wskoczy do klatki. Co do ilości wypijanej wody, przez dzień wypija spodek od szklanki wody oprócz poidełka w klatce. Nie na darmo ma tygrysie pasy. Jedno mnie tylko zastanawia nie chce jeść jabłka, powącha i odchodzi, również żadnej zieleniny nie ugryzie, mam nadzieję, że jej to przejdzie.

    Galeria Trunia 3

    Powrót





















    (2.02.2005)   Tylko patrzeć a tu za nami miesiąc wspólnego pobytu. Trunia jako urocza samiczka przez cały dzień przebywa poza klatką, chodzi po pokoju, obgryza naroża ścian, moja praca przy robieniu tynków idzie na marne, staram się oduczyć ją poprzez zastawianie różnymi przedmiotami miejsc które obgryza. Myślę, że to już moje przeznaczenie, poprzednik zjadał tapety a ona gips ze ściany. Przez ten miesiąc nauczyła się jeść jabłuszka i od dwóch dni gryzie liście cykorii. Marchewka i inne zieleninki nie robią na niej wrażenia. Jest w dalszym ciągu wielkim czyścioszkiem, załatwia się tylko w klatce oraz na moim łóżku. Od kilku dni mam codziennie nową pościel lecz od dziś mieszkanie wygląda jak przygotowane do remontu, na łóżku leży folia malarska, była na niej i tylko raz się posikała. Obecnie jej ulubionym zajęciem jest wyszukanie odpowiedniego krzesła na które może wyskoczyć i natychmiast znajduje się na stole. Już dwa razy postawiłem ją z powrotem na podłodze. Mam nadzieję, że są to tylko krótkotrwałe wybryki i będzie dalej kochanym królisiem.


    Powrót

















    (26.02.2005)   No i proszę jak ten czas leci, jest u mnie Trunia już prawie dwa miesiące. Zmiany jakie następują są szybsze niż zdążę je tutaj opisać. Po pierwsze, rośnie w oczach, dla porównania w galerii Truni 3 jest na każdej fotce data wykonania, mamy podgląd od 4 stycznia. Widać różnicę, mam nadzieję, że to jej pełne możliwości a jeśli urośnie jeszcze większa to super, będzie na działce robić za królika obronnego. Po drugie, skoczność wzrasta, próbuje wyjść wyżej niż stół i telewizor, przymierza się do górnych półek, z zachowania bardziej przypomina szynszyla niż królika. Po trzecie, ma dobry okres na obgryzanie wszystkiego co mam w domu, od nóg do krzeseł poprzez meble, naroża ścian przy drzwiach, siedzenia krzeseł, tylna ściana kanapy. Niedługo puści mnie z torbami. Zainteresowanie sikaniem na kanapę nie maleje, folia malarska zamiast odstraszać jeszcze ją zachęca do zbytków. Otwierają za kilka dni koło mnie Castoramę, kupię ceratę i uszyję pokrowiec tak aby po nałożeniu nie miała jak wejść na kanapę.Idziemy po niedzieli na pierwsze szczepienie przeciw pomorowi, radzę drogi czytelniku zrobić Tobie to samo.


    Powrót

















    (4.05.2005)   Od ostatniego wpisu o mojej Truni minęło już ponad dwa miesiące. Rozwija się bardzo ładnie, jest to już duża króliczka ma około 4,5 - 5 miesięcy. Właśnie wróciliśmy z długiego majowego weekendu który był dla Truni jej trzecim wyjazdem na działkę. Jest zadowolona, biega od wczesnego rana do wieczora po całej działce. Uwielbia kopać dziury i to nie małe dołki a ogromne dziury w które mieści się cała. Jej poprzednik Trunio za swoje 9 lat pobytu na działce nie wykopał tyle ziemi co ona za jeden dzień. Jedno co mnie zaskoczyło po kopaniu przednimi łapkami odwraca się i odpycha przednimi łapkami ziemię przed sobą coś podobnie jak spychacz. Czytając posty na forum oraz opisy w różnych książkach o królikach gdzie na ogół mało poświęca się miejsca na temat ruchu, ile powinien królik miniaturowy przebywać poza klatką. Postanowiłem poświęcić jeden dzień na przeprowadzenie dokładnej analizy ile królik miniaturowy pokona odległości w ciągu jednego dnia. Działka ma wymiary długość 39 mb szerokość 26 mb. Zapisując jej przebytą odległość z jednego miejsca na drugie gdzie nie miałem możliwości zliczyć pokonanej drogi gdy biegała wokół domu lecz tylko na większym dcinku, zakładając błąd pomiaru około 10% wyszło mi, że w ciągu dnia pokonała odległość około 1 km. Tak, dokładnie około jednego kilometra. W domu około godz. 14 zapada w drzemkę co najmniej na dwie godziny, na działce nie śpi w ciągu dnia. Czy można porównać bieganie w domu do biegania po ogrodzie, raczej nie, choć w nazwie jest miniaturowy to tak naprawdę jest to wytrwały biegacz i należy o tym pamiętać kupując królika. O żywieniu zieleniną mogę napisać krótko, je wszystko co zielone, koniczynka, listki porzeczki, trawa lecz wybiera tylko szerokie, z grządek zbiera jakieś chwasty oraz świeżo zasadzone poziomki. Podejmowała próbę zjedzenia bratków i podgryzienia świeżo zasadzonych wiśni co nie znalazło w moich oczach zadowolenia i pobiegaliśmy dodatkowe metry obydwoje.


    Powrót

















    (7.07.2005)   Mamy lato i chociaż zapowiadano, że przejście pogody będzie od razu z zimy na lato to wcale nie jest tak cudownie. Najgorsze, że ceny benzyny idą w górę i przekroczyły cenę euro za litr, moja Trunia po namyśle doszła do wniosku, że korzystając ze swoich umiejętności zrobi ze mnie szejka naftowego i rozpoczęła na działce odwiert. Szczęście, że zorientowałem się dość szybko i nie dopuściłem do erupcji gazów oraz ropy naftowej, miałbym na działce drugie Karlino, po długich namowach zrezygnowała z dalszych prac i wyszła z otworu na zewnątrz, przecież znajdujemy się w strefie parku krajobrazowego i miałbym kłopoty z dalszą dystrybucją ropy. Ach ... co te króliki nie wymyślą.

        


    Powrót

















    (27.09.2005)   Koniec lata i przed nami piękna ciepła polska jesień, w tym roku dla mojej Truni wszystko jest po raz pierwszy, jej pierwsza wiosna, lato i teraz jesień. Pannica czuje się wpaniale na działce, przyjechałem z nią na wybory i tylko jedna noc w domu wystarczyła jej aby obgryźć naroże kanapy. Jej zdolności niszczycielskie są ogromne. Swoim postępowaniem przekonała mnie do wyjazdu z powrotem na działkę. Zostawiłem ja tam pod czujnym okiem żony. Jeśli pogoda będzie sprzyjać to jej pierwszy pobyt na działce będzie dłuższy od okresów przebywania na działce Trunia. Jednak króliki czują się wyśmienicie na otwartej przestrzeni. Jedno co mnie zdziwiło to jej zainteresowanie opadłymi suchymi liśćmi, zjada je z wielkim apetytem czego nie robili jej poprzednicy.

    (3.10.2005)  Wszystkie nasze piękne jesienne plany zweryfikowało życie, od poniedziałku córka idzie do pracy a więc opieka nad wnuczką przypadła żonie i wszyscy wróciliśmy do domu, moje maleństwo wcale nie jest zadowolone, brak otwartych drzwi oraz brak zapachu trawy daje się wyraźnie odczuć po jej zachowaniu. Siedzi smutna w kącie nie ma ochoty na zabawę, ale wyraźnie zaznaczyła swoją wściekłość, wyszła na kanapę i oddała mocz wielką szprycą na moją niedawno malowaną ścianę. Czy ktoś jeszcze powie, że króliki nie mają rozumu? To było z premedytacją, ona zrobiła to specjalnie pokazała mi swoje niezadowolenie. Mam nadzieję, że złość jej minie i nie będę musiał robić następnego remontu mieszkania.


    Powrót



















    (20.11.2005)   Okres jesienny przebiega nam spokojnie a dzisiaj postraszyła nas zima, za oknem w niedzielny poranek leży biały puch. Temperatura bliska zeru, czy to już zawitała do nas zima? Trunia specjalnie nie przejmuje się widokiem za oknem, w domu temperatura powyżej 20 stopni, wyleguje się za kanapą i nie ma zamiaru stamtąd wychodzić. Jest to już teraz duża królica waży ponad dwa kilogramy, jej piękne zimowe futro w ciemne pręgi zachwyca osoby odwiedzające nas.


    Powrót



























    (13.01.2006)   Tak naprawdę to jak się zastanowię to rok pobytu u nas Truni minął strasznie szybko. A z drugiej strony jak pomyślę, że już rok nie ma z nami Trunia to coś ściska mnie za serce. Co zrobić, czas wpomnień dobiega końca, życie toczy się dalej, zegar niezmienne odmierza czas a z nim nasza królica stała się dużym zdrowym futrzakiem o niesamowitej niszczycielskiej energii. W dalszym ciągu co podejdzie jej pod pyszczek musi zostać należycie potraktowane zębami, czy to stołek, pasek od spodni, prześcieradło, sweter, narzuta, dla niej nie ma to żadnej różnicy. W ułamku sekundy musi być wygryziona dziurka. Cała nadzieja, że w raz z upływem czasu nadchodzi wiosna i przed zjedzeniem wszystkiego w domu uratuje nas wywiezienie malutkiej Truni na działkę. Moim marzeniem jest aby kosiła zabkami trawę w ten sposób zaoszczędzę benzyny i kosiarki.


    Powrót




























    (13.02.2007)   Moi kochani patrząc na zapisy to na początku były one co kilka tygodni następnie co kilka miesięcy a teraz co rok. Jednak trudno się temu dziwić przecież strona istnieje już ładne parę lat a więc moje zapisy będą teraz w takich rocznych odstępach czasu. Śledzić na bieżąco postępy moich zwierzakow można na forum i zapraszam wszystkich do korzystania z tej formy komunikacji. Moja królica stała się piękną dojrzałą panną ma już dwa lata i trzy miesiące, jest dalej kochanym futrzakiem jednak jej zachowanie stało się groźne dla otoczenia i mieszkające z nią dwunogi muszą uważać na jej kaprysy no i narzędzie jakim nas przywołuje do porządku a więc jej ząbki. Strasznie stała się samodzielna i nie potrzebuje już tyle przytulanek co poprzednio, większość dnia spędza na siedzeniu i gryzieniu mojej kanapy niewiele jej już zostało, lecz mój lekarz stwierdził, że na mój kręgosłup dobrze mi zrobi spanie na czymś twardym a więc pozostaje mi jeszcze podłoga do spania. Misiu ma zawsze rano obowiązki wobec Truni i po jej wyłożeniu się pod stołem biedaczysko wczołguje się za nią i przeprowadza staranną toaletę, jednak ona uważa, że nie robi jej tego za starannie i sama jeszcze przez dobre pół godziny myje sobie futerko. Obydwoje ułożyli sobie stosunki wzajemne na dobrym poziomie nie mam z nimi żadnych problemów. Futrzak nie jest zaczepny lecz jeśli Misiek leży w drzwiach to ona wyskakuje mu na plecy posiedzi chwilę i idzie sobie dalej, uważa się za pierwszego zwierzaka w tym domu i nie ma zamiaru oddać palmy pierszeństwa tylko dlatego, że on jest od niej wagowo dwadzieścia razy większy. Patrząc na ich potulne mordki myślę, że obydwoje tęsknią już za działką co nie odbiega wcale od moich marzeń sam z utęsknieniem czekam na pierwsze zwiastuny wiosny aby wynieść się poza miasto. Pozostało nam jednak tylko cierpliwie czekać i tym optymistycznym akcentem kończę ten przydługi wywód - pomiętaj drogi internauto na stronie zmiany dokonuję prawie co kilka dni a więc zaglądaj do działów które Cię interesują.


    Powrót




























    (13.03.2007)   No i jestem z powrotem aby drogi czytelniku po miesięcznej przerwie donieść o niebywałej sprawie w takiej porze roku, po raz pierwszy od 12 lat moja droga Trunia spacerowała po działce, temperatura powietrza wynosiła 17 stopni i maleńki rudzielec podskubywał listki próbującej wyrastać koniczynki. Spacerki były z przerwami nie dłużej niż 15 minut aby czasem się nie zaziębiła. Mamy w miarę wczesną wiosnę i niech sobie królica pobiega po działce. Towarzyszył jej w spacerach Misiu patrząc kątem oka czy aby nie można było troszkę sobie wraz z nią pobiegać. Królisia zrzuca swoje futerko i widzę włosy w bobkach a nawet ciągną się jak koraliki. Swego czasu króliczka ze Szczecina o pięknym imieniu Kropka dostała od weta pastę odkłaczająca dla kotów i pomogło jej to w usunięciu z jelit nazbieranych włosów. Pisałem w tej sprawie do znawców tematu, odpowiedzi były różne jedni byli za podaniem bo jest tam zawartość oleju i pomaga w usuwaniu włosów a były również opinie, że środek ten nic nie pomaga królikowi. Takie jest zdanie weterynarzy ale skoro pomogło Kropce to i ja zakupiłem ten środek o nazwie BEZO-PET codzienie rano i wieczorek podaję po około pół centymetra wyciskanej pasty a królisia liże sobie prosto z tubki. Moje obserwacje wskazują na poprawę w wydalaniu rzadszych kupek i usuwaniu znajdujących się w jelitach włosów. Mała jedną tubkę 50 g zjadła czuje się dobrze i bobki są normalne. Oczywiście nie zapominam o codziennej pielęgnacji szczotkująć ją całą za czym nie przepada.


    Powrót




























    (6.05.2007)   Mamy najdłuższy weekend w tym roku, pogoda nie była najbardziej przyjazna dla nas i naszych zwierząt, kilkustopniowy mróz zniszczył liście orzecha a kwitnące drzewa prawdopodobnie również zostały pozbyte szans na owocowanie. Jak co roku w tym majowym okresie na naszej działce gościmy zaprzyjaźnionych miłośników królików Asię i Zbyszka właścicieli serwisu "Króliczki Kropki" www.kroolik.eu, jednak czas jest nieubłagany i jak to w życiu bywa po długich nocnych rozmowach przyszedł czas pożegnania. Poukładaliśmy sobie wspólne plany co do rozbudowy serwisów, wymieniliśmy poglądy o naszych stronach oraz jak prowadzić nasze forum. Moje futrzaki przywiązały się do "wujcia" i "cioci" dla nich również pożegnanie jest bardzo smutne. Potwierdza się, że pies jak raz kogoś pozna i polubi to po roku bezbłędnie go rozpoznaje i w przypadku Misia ta reguła się potwierdziła w stu procentach. Trunia również oddawała się pieszczotom. Mamy jednak przyrzeczenie od Zbyszka, że w lipcu zrobi nam jeszcze jedną wizytę co pozwala nam pozostać w dobrych nastrojach.


    Powrót




































  • Dzień 30 maja 2007
    jest najgorszym dniem jaki mógł spotkać Domowy Zwierzyniec.
    Jest to ostatni zapis jaki powstał w tym dziale.
    Nie ma już naszej ukochanej Truni.

    Powrót