|
Czy wiesz, że już pięć razy w U.S.A fundacja Doris Day ogłaszała ogólnokrajowy dzień
sterylizacji. Dzięki odpowiedzialności właścicieli zwierząt, przekonaniu o słuszności,
zaletach zabiegu sterylizacji, czy kastracji oraz olbrzymiemu wsparciu finansowemu innych
osób tylko tego jednego roku robi się ok. 50 tysięcy zabiegów.
Przez pięć lat wykonano w U.S.A ok. 250 tyś. zabiegów!!! Stowarzyszenie Obrońców Zwierząt "ARKA" Sterylizacja królicy
Sterylizacja chirurgiczna czyli kastracja to;
Przed zabiegiem samiczka ma golony brzuch za pomocą specjalnej, elektrycznej
maszynki. Ale nie należy się martwić sierść odrośnie w przeciągu 2-3 miesięcy.
W czasie sterylizacji chirurg wykonuje nacięcie na brzuchu, które pozwala mu
na znalezienie jajników i macicy. Królica nie może być w okresie rui, macica
jest wtedy bardzo dobrze ukrwiona i zachodzi ryzyko, że straci za dużo krwi
podczas zabiegu. Długość cięcia może mieć kilka centymetrów. Jedna z nowszych metod,
pozwala na wykonanie zabiegu poprzez niewielkie (1-2 cm) nacięcie,
długość cięcia ma istotne znaczenie dla późniejszego samopoczucia im
jest ono krótsze, tym szybciej poczuje się ona lepiej, ból będzie mniejszy,
a ryzyko powikłań minimalne.
Bardzo istotny jest także sposób zaszycia nacięcia po wykonaniu zabiegu.
( Na zdjęciu poniżej jest pokazany szew węzełkowy.)
Niewłaściwie założony szew powoduje silny świąd, stan zapalny skóry i
przedłużone gojenie się rany. Najlepszy jest tzw. szew kosmetyczny,
przy którym na zewnątrz skóry nie pozostaje żadna nitka.
Stosuje się wtedy specjalne nici, które po pewnym czasie same się rozpuszczają
dlatego nie ma potrzeby ich wyciągania. ( z uwagi na to że królicza skóra jest
bardzo cienka szew kosmetyczny jest bardzo trudny do wykonania )
Taki rodzaj szwu i nici powoduje również, że samiczki rzadko interesują
się raną pooperacyjną, lecz dla bezpieczeństwa stosujemy ubranko
pooperacyjne. Najczęściej królica może zostać zabrana do domu jeszcze
tego samego dnia. Przed opuszczeniem kliniki powinna otrzymać leki
przeciwbólowe a właściciel zalecenia, jak należy opiekować się nią po zabiegu.
- woda do picia do woli, podajemy na początek siano następnie resztę pokarmów,
Najważniejszą zaletą sterylizacji jest zmniejszenie
lub całkowita likwidacja ryzyka wystąpienia kilku poważnych chorób,
które wynikają z zaburzeń hormonalnych. W naturalnych warunkach
zdrowa króliczka może mieć młode kilka razy w roku tak jest
prawie przez całe jej życie. Jednak każdy miot osłabia organizm,
dlatego te, które miały wiele miotów zwykle żyją krócej i jest
to zwykle zbyt krótki okres czasu, aby mogło dojść do nieprawidłowego
działania hormonów. Obecnie nasze króliki w warunkach domowych dożywają
nawet 7-10 lat. To dość czasu na ujawnienie się negatywnego oddziaływania
hormonów, którego skutkiem mogą być wymienione poniżej choroby. Ropomacicze.
Ropomaciczem nazywa się stan chorobowy, w którym dochodzi do wytwarzania i
gromadzenia się w jamie macicy ropy, czyli wydzieliny zapalnej zawierającej dużo
elementów komórkowych (przede wszystkim białych krwinek - leukocytów), bakterii
i toksyn. Jest to zaawansowane stadium zapalenia błony śluzowej macicy stanowiącej
wewnętrzną wyściółkę tego narządu. Choroba występuje zarówno u bardzo młodych królic
(2-3 lata) jak i u tych starszych (6-8 lat). Bardzo często schorzenie jest
wynikiem stosowania preparatów hormonalnych hamujących ruję.
Niestety, nie można określić, ile razy można "bezpiecznie" zastosować te leki,
bowiem ropomacicze może wystąpić nawet po jednokrotnym podaniu preparatu.
Nie ma preparatów hormonalnych skutecznie hamujących ruję u królic!
Podawane preparaty dla kotek i suk nie gwarantują dobrego wyniku.
No i to może wywołać ropomacicze. Tak więc u królic mówimy raczej
o samoistnie występujących zaburzeniach hormonalnych i wywołanym nimi
ropomaciczu. Choroba jest bardzo groźna gromadząca się w macicy ropa
zawiera wiele toksycznych substancji, które mogą powodować niewydolność
wątroby i nerek. Oba te narządy pełnią wiele ważnych funkcji i ich
niesprawne działanie w krótkim czasie prowadzi do śmierci.
Oczywiście bardzo ważne jest pytanie, czy można zapobiec ropomaciczu.
Odpowiedź brzmi: nie. Nie ma tu szczepionek, które działałyby tak radykalnie
i skutecznie, jak przy zapobieganiu chorobom zakaźnym. Można jednak zmniejszyć
ryzyko zachorowania przez postępowanie eliminujące znane czynniki prowadzące do
choroby, takie jak: niewłaściwe stosowanie preparatów hormonalnych, liczne
nieskuteczne krycia, przerywanie leczenia po uzyskaniu pozornej poprawy. U królic bardzo często mamy do czynienia ze skrytym przebiegiem choroby,
kiedy zbieranie się ropy może trwać nawet kilkanaście tygodni. Istnieje
wtedy niebezpieczeństwo, że dojdzie do pęknięcia macicy i jej cała zawartość
wyleje się do jamy brzusznej i powodując tzw. zapalenie otrzewnej, co stanowi
bezpośrednie zagrożenia życia. Jedynym sposobem leczenia ropomacicza jest usunięcie
jajników oraz całej macicy wraz z jej zawartością. Jakie są zalety sterylizacji. Sterylizacja rozwiązuje problem rujek, które mogą niekiedy być
bardzo uciążliwe dla właścicieli. W czasie rujki samiczka bardzo zmienia swoje
zachowanie: staje się nerwowa, agresywna, chowa się lub domaga się stale uwagi i
pieszczot. Może się także zdarzyć, że w czasie rujki samiczka będzie opryskiwać
moczem cały dom.
Kiedy królica powinna zostać wysterylizowana?
Zwykle królice sterylizowane są w wieku 5-7 miesięcy. Jednak już od pewnego czasu
dysponujemy bezpiecznymi lekami, które pozwalają wykonać ten zabieg z powodzeniem
zarówno u dużo młodszych (5-6 miesiąc życia) jak i dużo starszych.
Wszystkie wątpliwości należy zawsze przedyskutować z lekarzem prowadzącym
na pewno ustali on, jaki termin sterylizacji będzie najwłaściwszy
dla Twojej króliczki.
W jakim wieku należy dokonać sterylizacji? Nie ma żadnych limitów wiekowych. Niektórzy właściciele wolą sterylizować dopiero wtedy, kiedy staną się one dorosłe (około 1 roku życia), lub wcześniej przed pierwsza rujką. Czy to jest niebezpieczne ?
Jak każda operacja, sterylizacja także niesie za sobą ryzyko
wystąpienia komplikacji, zarówno w trakcie jak i po zabiegu. dział koty nr.42 Kita (13.02.2005) : Był początek listopada, kiedy jacyś "dobrzy" ludzie podrzucili Kitę na naszą klatkę, było już zimno więc nie sposób było zostawić takiego biedaka swojemu losowi. Mimo groźby różnych tajemniczych kocich chorób (mamy już kocura emeryta) zabraliśmy Kitę do nas, nakarmiliśmy i tak została z myślą, że znajdziemy dla niej dom. Wyleczyliśmy ją ze świerzbowca i w końcu znalazł się dla niej dom, w Komorowie, z ogródkiem i inną kocicą. Szkoda było nam się rozstać z Kitą: uroczą przylepą, ale z myślą że tam będzie jej lepiej postanowiliśmy ją wysterylizować, żeby nowym właścicielom nie robić kłopotu. Prosty zabieg przecież... i zeszłej środy została wysterylizowana, od tamtej pory nic nie jadła, nie piła, koło piątku przestała nawet chodzić z miejsca w miejsce. Codziennie chodziliśmy z nią na zastrzyki z antybiotyku, "lekarzom" nie wydawało się że coś jest źle? Dziś rano było tak źle, że mama pobiegła z nią do całodobowej!!! "kliniki" w której był wykonany zabieg, nikogo nie było. Ja pobiegłam do Citovet'u na Krypskiej, całodobowego!!! pogotowia dla zwierząt, gdzie oczywiście nikogo nie było, przerwa do 9 rano, stałam więc pół godziny pod drzwiami aż pojawił się "doktor" K. Zmierzył Kicie temperaturę i stwierdził że może to, a może tamto, a może niewydolność serca i że pobierze analizy i może po południu będą wyniki, po czym zadzwoniła jego żona i wdał się z nią w pogaduszki, wertując przy tym notatki... Czyżby nie wiedział jak się pobiera krew? Nie mogłam już patrzeć jak ona się straszliwie męczy, poszłam płakać na korytarzu, chwilę potem wyszedł brat i powiedział, że idziemy stąd. Raptem "lekarz" się zainteresował. Podjechaliśmy do "lecznicy" na Igańskiej (tam była operowana) i tam też staliśmy pod drzwiami, bo nikogo nie było, to nic że to klinika całodobowa!!! Nawet nie wiedziała, że kot może wydawać z siebie tak straszliwie dźwięki, to już była agonia. Szanowna pani "doktor" kiedy przyszła też stwierdziła, że może to a może tamto, ona nie wie nic na pewno. Mama w końcu poprosiła ją, żeby uśpiła Kitę, nie sposób było patrzeć na te męczarnie, ale pani "doktor" odmówiła. I Kita umarła nam na rękach... Mam straszne poczucie winy, mieliśmy ją uratować, może gdyby została na ulicy nie umierała by w takim cierpieniu... Aśka z Warszawy |